Wpisy archiwalne w kategorii

Teren

Dystans całkowity:3198.38 km (w terenie 2017.50 km; 63.08%)
Czas w ruchu:174:37
Średnia prędkość:18.32 km/h
Maksymalna prędkość:73.30 km/h
Suma kalorii:3662 kcal
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:66.63 km i 3h 38m
Więcej statystyk

Ślęża zdobyta

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Wycieczka na Ślężę z Jurkiem i Krzyśkiem. Wrocław - Ślęża - Wrocław, wyszło 105km. Chłopaki trochę mniej kilometrów, bo startowali z Bielan, ale upociliśmy się po równo:)

Polecam obszerny opis u Jurka oraz u Krzyśka(dzięki chłopaki!).
Bardzo fajna wycieczka, bez napinania się, spokojnie. Cały dzień w siodle ze smakowaniem lodów w Sobótce i ciastek w Rogowie.

A Olga na to 201km...






W drodze do celu zwiedzaliśmy podwrocławskie wioski i różne nawierzchnie. Na Ślężę mieliśmy ponad 50km.


Podjazd na szczyt Ślęży w taki upał stanowił spore wyzwanie:)




Na szczycie jeszcze trochę wspinaczki, wyżej i wyżej...




O dziwo nie wiało i spędziliśmy na wieży kilka minut.


Pakowanie i odpoczywanie, ja miałem jeszcze 8km.


Dorożka na Karkonoskiej! Fotka spod pachy przy dużej prędkości ;)

Następnym razem liczymy na większą frekwencję ;)

Trasa: Bielany Wrocławskie - Zabrodzie - Nowa Wieś Wrocławska - Biskupice Podgórne - Tyniec Mały - Krzyżowice - Solna - Olbrachtowice - Rogów Sobócki - Sobótka - przełęcz Tąpadła - Ślęża.
Powrót: Sobótka - Wrocław szybko i wygodnie.

Ślęża na rowerze

Niedziela, 18 września 2011 · Komentarze(4)
Ślęża na rowerze i nie tylko
Krótkie video z niedzielnej wycieczki na górkę. Przy okazji mała dygresja na temat wycieczki sobotniej :)


Zjazd z video znajduje się w południowo-zachodniej części trasy widocznej na śladzie GPS poniżej. Chyba udało się tam bez problemu wykręcić ok 53km/h.

Trasa GPS rowerowa:

Trójmorski Wierch, Mały Śnieżnik, Śnieżnik, rowerem przez góry

Niedziela, 4 września 2011 · Komentarze(4)
Godzina 5:30 w sobotę rano to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Trzeba się poświęcić jeżeli ma być przygoda. Pociąg osobowy do Roztok Bystrzyckich pod czeską granicą odjeżdża o 6:30. Konduktorka u której kupuję bilet twierdzi, że jest jakaś impreza rowerowa i rowery jadą za darmo. W efekcie płacę 21zł bez 1zł za rower i bez 5zł za wypisanie biletu. Wracając wieczorem ustalam z kasjerką w Bystrzycy Kłodzkiej, że najwyraźniej konduktorce po prostu nie chciało się wypisywać biletów. O dodatkowej uldze rowerowej nic nie wiadomo...
O godz 9 wysiadam w Roztokach i zaczynam poszukiwanie sklepu, w końcu jestem bez śniadania.

Roztoki Bystrzyckie PKP

W Goworowie prawie każdy facet chodzi już z browarem. Poddałem się modzie i oprócz paru batoników zapakowałem dodatkowe 0.5kg do plecaka, żeby było co wieźć na najbliższą górkę. Przez kolejne kilometry ciężko pnę się pod górę do Jodłowa.


Wigwamy w Jodłowie

Po drodze do granicy mijam źródło Nysy Kłodzkiej. Na rozdrożu spotykam bikerów na rowerach zjazdowych. Szlak zielony, którym mam jechać na szczyt nie jest za dobrze oznaczony, więc jadę za grupą freeriderów. Szybko ich mijam kiedy pchają ciężkie maszyny pod górę.
Po ok 20minutach jestem na szczycie Trójmorskiego Wierchu 1145mnpm. Jest tutaj 25metrowa drewniana wieża widokowa/przeciwpożarowa oddana do użytku w maju 2010. Niestety wygląda na to że jest właśnie w remoncie(?) i wstęp jest zabroniony.


Widok na stronę północną. Pierwszy z prawej Śnieżnik


Widok ze szczytu Trójmorskiego Wierchu na zachód

Po zjedzeniu śniadania można jechać dalej. Gdzieś w okolicy Puchacza (1175mnpm) jest rumowisko skalne i suche drzewa.

Widok na zachód z okolic Puchacza

Na przełęczy Puchacza jest dobre miejsce, żeby zjechać na stronę czeską na zółty szlak poprowadzony szutrową drogą wzdłuż Morawy do jej źródeł. Ten wariant przetestuję następnym razem. Do tej pory ten pieszy szlak był w miarę przejezdny, podjazdy były trudne technicznie ale dało się jechać. Zjazdy niezbyt wymagające.
Dalsza droga to jednak w dużej części męczące podchodzenie pod stromizny Małego Śnieżnika(1326mnpm), długie podchodzenie, na prawdę długie podchodzenie.
Reguła mówi, że jak jest podjazd to będzie też nagroda w postaci zjazdu. Niestety nie tutaj. Nawet krótkie wypłaszczenia terenu są trudne technicznie, wąska ścieżka i nieregularnie ułożone kamienie. W końcu zjazd do Hali pod Śnieżnikiem, najpierw stromy, wąski i techniczny, na którym ze dwa razy zsiadam z roweru(!). Potem już połączenie ze szlakiem niebieskim rowerowym i praktycznie płaska kamienista droga, która prowadzi do schroniska. Nagroda za podchodzenie mogła być fajniejsza.


Hala pod Śnieżnikiem i schronisko Na Śnieżniku, niebieski szlak rowerowy


W schronisku jak zwykle kolejka więc wjeżdżam i wchodzę na szczyt. To już trzeci raz w ciągu tygodnia.

Na Śnieżniku


Trójmorski Wierch skąd przyjechałem to ten szpiczasty czubeczek po prawej

Na zjazd ze szczytu wybieram ścieżkę prowadzącą na północ. Jeszcze nigdy tam nie byłem, zapowiada się ciekawie.


Zaczyna się fajnie jest lekko w dół, a przed oczami panorama. Niestety już po 200 metrach zaczyna się robić stromo, stromiej i wąsko, węziej...W końcu nie da się jechać i iść jest ciężko.

Tego wariantu na zjazd ze Śnieżnika nie polecam, lepiej wybrać adrenalinę po kamieniach do Hali i dalej kontynuować niebieskim szlakiem


Zjazd na północ ze Śnieżnika


Szlak niebieski, wyrąb lasu(tuż przed znakiem Park Krajobrazowy więc wszystko w porządku) i wreszcie odpoczynek.

Na finiszu wycieczki zjeżdżam asfaltem do Siennej, potem strasznie mozolnie wspinam się na Przełęcz Puchaczówka(860m) i znowu nie polecam tego wariantu, chyba że ktoś chce bić rekordy prędkości na zjeździe z przełęczy. Mnie udaje się wykręcić 73.3km/h.

Trasa: Roztoki Bystrzyckie (PKP) - Goworów - Jodłów - granica PL/CZ - Trójmorski Wierch - Przełęcz Puchacza - Mały Śnieżnik - Hala pod Śnieżnikiem - Śnieżnik - Płaczka - Sienna - Bystrzyca Kłodzka(PKP)

Trasa GPS:

Śnieżnik drugi raz w 24 godziny, Ramzova dzień 2/2

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Ramzova, Teren, MTB, Zdjęcia
Po wczorajszej wieczornej jeździe i spotkaniu z ssakami ciemności nastał słoneczny poranek nad górskim strumieniem. Innymi słowy poranna toaleta ograniczona do koniecznego minimum :)


Kolejne 2 godziny to mozolne wspinanie się po wąskich szlakach i szybkie zjazdy starym asfaltem w dół do Ramzovej. Po minięciu wyciągu krzesełkowego wiozącego turystów i przedarciu się przez las wyjeżdżam na świeżo skoszone pole, gdzie mam przed oczami taki widok:

Wreszcie wiatraki po które tu przyjechałem i całkiem fajna pogoda z rześkim przejrzystym powietrzem.
Nie jest to może termika za sto milionów, ale nadaje się.


Szybka sesja z wiatrakami i zaczynam robić się głodny, mam tylko 25koron i 50zł. Ani w Ramzovej ani w Ostóżnej nie da się za to zjeść, bankomatów nie ma, kartą płacić nie można. Ostatni posiłek to było śniadanie poprzedniego dnia + bułka na obiad i parę ciastek + piwo na kolację.
Śniadanie planuję w Brannej, do której docieram przed godz 12. Jest tutaj knajpka ze znakiem "przyjaźni rowerzystom" czy jakoś tak. Generalnie jest taka instytucja w Czechach, system zrzeszonych hoteli, pensjonatów itd oznaczony symbolem roweru na zielonej tabliczce, który ponoć ułatwia rowerzystom pobyt, przechowywanie i mycie rowerów i tym podobne. Śpiąc w lesie nie miałem okazji tego sprawdzić.
Na szczęście w lokalu tej małej mieściny można płacić kartą, więc najadam się do syta i płacę!

Zjadam na raz śniadanie i obiad, następny posiłek pewnie dopiero wieczorem. Sprawdziłem i owe 220 koron to 39zł. Zjadłem zupę brokułową, spagetti z kurczakiem, racuchy cynamonowe i kawę po turecku + colę :)

Wytaczam się z Brannej i niebieskim szlakiem jadę do Stare Mesto, a stamtąd w stronę granicy.

Żeby nie było za łatwo pchać rower pod górę dorzucam do plecaka butelkę zimnego piwa Holba. Kupiłem je w ostatnim lokalu przed wjazdem wejściem na żółty stromy szlak prowadzący na Śnieżnik. Przed szczytem na zboczach zaczynają się widoczki na stronę czeską:


Tobołki i upał dają o sobie znać, na szczęście po drodze są zimne strumienie. Piwo cały czas czeka...




Ostatni odcinek przed szczytem to pchanie roweru przez dobre pół godziny po sporych kamieniach. Podejście od strony czeskiej jest dużo bardziej wymagające. Nie da się jechać w żaden sposób. Na szczyt docieram po godzinie 16 czyli drugi raz w ciągu 24 godzin i po wykręceniu ok 90km po górkach. Wreszcie mogę wypić Holbę.

Zjazd ze Śnieżnika do Międzygórza to sama przyjemność. W górnej części szlaku łapię jeszcze gumę na ostrych kamieniach, szybka zmiana dętki i już można lecieć 50km/h szlakiem rowerowym ER-2. W Międzygórzu jeszcze pizza z ekipą i o godz 18:55 osobowy z Domaszkowa do Wrocławia. Polecam:)

Trasa tego dnia: Daszek w lesie pod Ramozovą(szlak zielony) - Ostrużna(asfalty) - Branna - Stare Mesto(szlak niebieski) - Stribrnice(szlak żółty) - Nad Adelinym pramenem(szlak czerwony) - Śnieżnik - Międzygórze(szlak rowerowy ER-2) - Domaszków(PKP)

Trasa GPS(na Śnieżniku padł mi telefon i przestał rejestrować trasę)

Spontan do Ramzovej po wiatraki - wind turbines, dzień 1/2

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria Ramzova, MTB, Zdjęcia, Teren
Plan wyjazdu do Ramzovej w Czechach urodził się w sobotę ok 9 rano, a o 11:45 miałem pociąg do Domaszkowa, które leży 7km od Międzygórza.
Międzygórze jest bazą wypadową na Śnieżnik(1425m) zwany też Śnieżnikiem Kłodzkim a po czesku Karlicky Śnieżnik.


Dzień pierwszy i dzień drugi na Śnieżniku

Na pociąg zdążyłem i już po godz 14 jechałem do Międzygórza objuczony plecakami i sprzętem, bo w grę wchodził możliwy nocleg gdzieś tam...
Ponieważ na pociąg ledwo zdążyłem nie miałem ani koron czeskich(tzn miałem 28 koron), ani większej gotówki. Tzn po kupieniu ciastek na drogę i mapy w Międzygórzu miałem 50zł.
Trasę na Śnieżnik powtórzyłem równo 4 lata po ostatnim rowerowym wypadzie w tym kierunku z Puzonem i Piotrkiem. Pogoda również była podobna, ale tylko dnia pierwszego.

Na początek mozolna wspinaczka do szczytu drogą rowerową ER-2 i po drodze spotykam downhillowca:)


W schronisku Na Śnieżniku spotykam ekipę znajomych i razem docieramy na Śnieżnik

Tak samo jak 4 lata temu o godz 17 jest już gęsta mgła i robi się zimno, zjeżdżam więc na stronę czeską. Przez następne parę godzin jadę przez góry Rychlebskie wzdłuż południowej granicy. Czerwony szlak rowerowy to szybkie szutrówki, prędkość max dochodzi do 52km/h. Gdzieś tutaj gubię bidon w którym była resztka wody. Na szczęście co kilka km jest jakiś strumień. Później szlak oznaczony jest jako trasa dla biegówek co oznacza, że nadal można wygodnie jechać rowerem. Tylko w kilku miejscach trzeba prowadzić albo mozolnie podjeżdżać.

Po następnych kilkunastu km skracam nieco trasę asfaltem, żeby ograniczyć wolne podjeżdżanie w terenie. Ostatni odcinek przed Ramzovą to szybki asfaltowy zjazd. Okazuje się bardziej wymagający dla nietoperza niż dla mnie:)

Po foto-sesji udaje się w końcu uwolnić gada(?) ssaka.
Według mapy za Ramzovą na zielonym szlaku są punkty widokowe i zadaszone ławki. Jadę zatem i szybko znajduję miejsce noclegu. Po wejściu pod daszek zaczyna padać, grzmieć, błyskać i w końcu lać. Wcześniejszy skrót okazał się zbawienny...

Dzień w nocy w środku lasu kończy się szybko...
Niestety tego dnia nie było okazji zobaczyć wiatraków(wind turbines) po które tu przyjechałem:)


Generalnie nowa mapa JESENIKI 1:50000(galileos) kupiona w Międzygórzu sprawdziła się świetnie. Ma oznaczenia kilometrowe na szlakach i czasowe w obu kierunkach co ułatwia stwierdzenie, czy będzie raczej pod górę czy raczej w dół:) Do tego bardzo dobrze oznaczone czeskie szlaki z podanym dystansem do celu(a nie czasem!).

Dzień drugi(ostatni)

Trasa: Domaszków - Międzygórze - Śnieżnik - Nad Adelinym pramenem - rowerowym czerwonym wzdłuż granicy - Medvedi chata - drogą do Paprsek - Cisarska chata - Ramzova - daszek na zielonym szlaku za Ramzovą.
Trasa GPS: ślad na st

Maraton Karkonoski Szrenica - Śnieżka - Szrenica

Sobota, 6 sierpnia 2011 · Komentarze(11)
Kategoria Bieganie, Teren, Zdjęcia
Maraton Karkonoski ukończony!

Na maraton zapisałem się 1 kwietnia, czyli nie miałem jeszcze takiego dystansu na koncie - jak widać byłem dobrej myśli. Pierwszy maraton zrobiłem dopiero 3 maja w Katowicach.

Maraton Karkonoski okazał się, zgodnie z przewidywaniami, świetną imprezą. Udało się go pokonać w niezłej formie mimo, że przygotowania ograniczyły się do niedzielnych truchtów w towarzystwie Kasi biegaczki :)
Ostatecznie zająłem 94msce w OPEN z czasem 5:00:13. Nie wiem jak tym 13 sekundom udało się przekroczyć barierę 5godzin...nie dopilnowałem, chociaż wygląda na to że na mecie byłem w niezłym humorze: (fot. Marek Swoboda, który wygrał ten maraton z czasem 3:28:19!)



Trasę pokonałem w niezmordowanych kapciach new balance mt100. Przed biegiem zostały w nich zacerowane wywietrzniki:


Warunki przedstartowe w schronisku na hali Szrenickiej jak widać spartańskie:




Zdjęcia przed startem:






Prawie jak na czele stawki...






Seniorzy na trasie(szacun!)


Pan Florian rocznik 1935 ukończył maraton z czasem 7:19 i nie był ostatni!


Zbiegają z trzech Świnek(1320mnpm)


Medal na mecie


Wieczorny odpoczynek i regeneracja przy piwie:


(uwaga: to jest wpis biegowy z aktywnością bieganie, której tutaj jeszcze nie widać, ale jest...testuje się) - już można dodawać różne aktywności.

trasa gps nagrana sports-trackerem

Błotny Bajkał

Piątek, 12 listopada 2010 · Komentarze(1)
Wycieczka nad Bajkał z Olgą (Kasia nie dostała urlopu)




Z ciekawostek, tuż za jazem Bartoszowickim trwa odbudowa wałów co uniemożliwia przejechanie po ludzku tego odcinka. Trzeba brnąć przez zasiane pole.

Mapa pochodzi z programu Sports Tracker, który eksportuje do KML, który to plik można od razu wysłać sobie na maila i następnie użyć go w mapach googla.
Jedyny sensowny półautomat jaki przychodzi mi do głowy to wysyłka tych KML na email w bikestats i automatyczne dodanie trasy osobie identyfikowanej po adresie email.

Na kawę w Oławie

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(14)
Kategoria Teren
W ramach przygotowań do organizowanej przez Młynarza wyprawy nad Balaton Kasia zaplanowała dłuższą wycieczkę do Oławy.
Mieliśmy ambitny plan zrobić ponad 100km. Jak to z planami bywa, nie udało się.

Kasia na starcie wycieczki


Trasa nie była wymagająca technicznie, taki był wymóg Kasi. Dlatego z Wrocławia pojechaliśmy przez Trestno, Siechnice(tu pierwsze błądzenie), dalej wzdłuż torów do stacji Zembrzyce-Kotowice i drogą do Kotowic.

Traktor satelitarny w Kotowicach


Dalej drogą przez las, ale asfaltową przez Siedlce do Oławy. W Oławie kawa w rynku i wygrzewanie się w słońcu.


W drodze powrotnej

W drodze powrotnej Kasia wymyśliła kluczenie bocznymi drogami przez Św. Katarzynę, żeby zrobić więcej km(te planowane 100km). Niestety to nie wystarczyło, dosyć szybko wróciliśmy do Siechnic i Wrocławia.

Brakowało wg Kasi licznika 8km do 100, więc postanowiliśmy zabrać latającą Bagirę i razem polecieć szybko te 8km...


Niestety Bagira nie była latająca, stać ją było tylko na 500 metrów świńskiego truchtu...
Setka musi poczekać.

Bikemaraton Boguszów Gorce

Sobota, 9 maja 2009 · Komentarze(10)
Wczoraj udało się całkiem nieźle ukończyć bikemaraton w Boguszowie.
Pogoda była świetna, prędkości duże, trasa raczej łatwa, ale niektóre podjazy dały się we znaki.
Tłum ludzi na starcie też był duży.
Wydaje się że nowy podział sektorów zadziałał. Najszybsi byli z przodu, było 6 sektorów i ruch na trasie rozłożył się całkiem dobrze. Nie było tłoku, jednak przez sporą część trasy jechałem sam, ewentualnie kogoś ciągnąłem:)

Bikemaraton Wrocław

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(10)
Zakładałem że pojadę w czasie ok 3:30 i udało się.
Niestety tak jak wczoraj sugerowałem nie wygrałem, bo bolała mnie głowa:P
A na serio, to bardzo fajnie się jechało.
Zaliczyłem wpadkę jeszcze przed startem, bo spóźniłem się 2min.
Kiedy wpadłem do pustego już sektora M2(tak jestem dwudziestolatkiem!) tłum z M3 krzyczał "falstart! stój!". Zdążyłem tylko wymamrotać do sędziego, że jestem spóźniony z m2. Nie dostałem minut karnych, czyli wszystko ok:)
Trasa szybka i sucha dzięki czemu czasami jechało się w takich tumanach kurzu, że nie było widać drogi.

Ściganie było do samej mety, szczególnie ostatnie 25km dało się nieźle we znaki.
Start udany. giga open 115, w M2 miejsce 55.

Awaria balonu SRAM w trakcie Bikemartonu Wrocław 2009 © rachwal

Foty strzelał rachwal, który razem z Olą nawiedził maraton :)