Śnieżnik drugi raz w 24 godziny, Ramzova dzień 2/2

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Ramzova, Teren, MTB, Zdjęcia
Po wczorajszej wieczornej jeździe i spotkaniu z ssakami ciemności nastał słoneczny poranek nad górskim strumieniem. Innymi słowy poranna toaleta ograniczona do koniecznego minimum :)


Kolejne 2 godziny to mozolne wspinanie się po wąskich szlakach i szybkie zjazdy starym asfaltem w dół do Ramzovej. Po minięciu wyciągu krzesełkowego wiozącego turystów i przedarciu się przez las wyjeżdżam na świeżo skoszone pole, gdzie mam przed oczami taki widok:

Wreszcie wiatraki po które tu przyjechałem i całkiem fajna pogoda z rześkim przejrzystym powietrzem.
Nie jest to może termika za sto milionów, ale nadaje się.


Szybka sesja z wiatrakami i zaczynam robić się głodny, mam tylko 25koron i 50zł. Ani w Ramzovej ani w Ostóżnej nie da się za to zjeść, bankomatów nie ma, kartą płacić nie można. Ostatni posiłek to było śniadanie poprzedniego dnia + bułka na obiad i parę ciastek + piwo na kolację.
Śniadanie planuję w Brannej, do której docieram przed godz 12. Jest tutaj knajpka ze znakiem "przyjaźni rowerzystom" czy jakoś tak. Generalnie jest taka instytucja w Czechach, system zrzeszonych hoteli, pensjonatów itd oznaczony symbolem roweru na zielonej tabliczce, który ponoć ułatwia rowerzystom pobyt, przechowywanie i mycie rowerów i tym podobne. Śpiąc w lesie nie miałem okazji tego sprawdzić.
Na szczęście w lokalu tej małej mieściny można płacić kartą, więc najadam się do syta i płacę!

Zjadam na raz śniadanie i obiad, następny posiłek pewnie dopiero wieczorem. Sprawdziłem i owe 220 koron to 39zł. Zjadłem zupę brokułową, spagetti z kurczakiem, racuchy cynamonowe i kawę po turecku + colę :)

Wytaczam się z Brannej i niebieskim szlakiem jadę do Stare Mesto, a stamtąd w stronę granicy.

Żeby nie było za łatwo pchać rower pod górę dorzucam do plecaka butelkę zimnego piwa Holba. Kupiłem je w ostatnim lokalu przed wjazdem wejściem na żółty stromy szlak prowadzący na Śnieżnik. Przed szczytem na zboczach zaczynają się widoczki na stronę czeską:


Tobołki i upał dają o sobie znać, na szczęście po drodze są zimne strumienie. Piwo cały czas czeka...




Ostatni odcinek przed szczytem to pchanie roweru przez dobre pół godziny po sporych kamieniach. Podejście od strony czeskiej jest dużo bardziej wymagające. Nie da się jechać w żaden sposób. Na szczyt docieram po godzinie 16 czyli drugi raz w ciągu 24 godzin i po wykręceniu ok 90km po górkach. Wreszcie mogę wypić Holbę.

Zjazd ze Śnieżnika do Międzygórza to sama przyjemność. W górnej części szlaku łapię jeszcze gumę na ostrych kamieniach, szybka zmiana dętki i już można lecieć 50km/h szlakiem rowerowym ER-2. W Międzygórzu jeszcze pizza z ekipą i o godz 18:55 osobowy z Domaszkowa do Wrocławia. Polecam:)

Trasa tego dnia: Daszek w lesie pod Ramozovą(szlak zielony) - Ostrużna(asfalty) - Branna - Stare Mesto(szlak niebieski) - Stribrnice(szlak żółty) - Nad Adelinym pramenem(szlak czerwony) - Śnieżnik - Międzygórze(szlak rowerowy ER-2) - Domaszków(PKP)

Trasa GPS(na Śnieżniku padł mi telefon i przestał rejestrować trasę)

Komentarze (3)

Ciesz się, że jakiś niedźwiedź nie wkręcił się w Twe w pancerze jak ten netoperek. To by była dopiero sesja :) Co do jedzenia to zawsze mówiłem, że ty zamiast żołądka masz pojemnik na oliwę do łańcucha, bo jak można bez mniam obiadku i kolacyjki przeżyć.

Mara 18:58 sobota, 3 września 2011

No już bez przesady Michał, ale faktycznie było przygodowo i za-je-bi-ście :)

blase 10:05 sobota, 3 września 2011

Relację z całej wyprawy czytało się niczym powieść przygodową :-D
Pozdrawiam!

WrocNam 04:49 sobota, 3 września 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa otemu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]