Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:100.00 km (w terenie 90.00 km; 90.00%)
Czas w ruchu:11:56
Średnia prędkość:8.38 km/h
Maksymalna prędkość:22.00 km/h
Suma podjazdów:4417 m
Suma kalorii:7565 kcal
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:100.00 km i 11h 56m
Więcej statystyk

Bieg 7 Dolin relacja

Sobota, 6 września 2014 · Komentarze(6)

Pierwszy start na Biegu 7 Dolin i pierwszy na dystansie równym 100km. Były już przymiarki do B7D dwa lata temu w debiucie biegu ultra 66km. Tym razem przyszedł czas na pełny dystans. Raczej bez wielkich oczekiwań po sezonie pełnym pięknych długich biegów - to był siódmy start w górskim ultra tego roku licząc od marcowego ZUKa.
Oczywiście był nieśmiały plan na złamanie 11 godzin, ale po 7 godzinach jego prawdopodobieństwo gwałtownie spadło.

  • Start o 3 rano w sporym tłumie ludzi, zaczynamy z KrzyśkiemŁukaszem dosyć żwawo. Łukasz szybko się oddala i znika. Tuż obok jest Olga, która debiutuje w ultra, to jej pierwsze zawody powyżej 50km i już zamierza skopać tyłek niejednego faceta!

  • Tempo-rozgrzewka, pniemy się na Jaworzynę Krynicką, jeśli doganiam szczupłego(!) Maćka Więcka znaczy, że biegnę za szybko. Na Jaworzynie mija mnie Krzychu, robię odsik i mija mnie Ewa Majer. Zbiegam do Rytra i mija mnie mały szybki pocisk - Magda Łączak. Czyli jednak zacząłem za szybko!

  • Zbieg do Rytra przeżywam dużo lepiej niż dwa lata temu, gdzie czwórki dostały za swoje. W Rytrze zdjęcia robi Tata, któremu oddaję czołówkę i kurtkę(mikro Windy-Wendy Cumulusa! - niestety nie przydała się). Średnie tempo tego odcinka to 6:02, czyli świetnie biorąc pod uwagę, że staram się nie napinać.

  • Zbliżając się do Przehyby na 42km mijam Krzycha, który radością nie tryska. Krzyczę, że jest nieźle mamy już maraton w 4.5h, więc jest całkiem OK. Na agrafce tuż za schroniskiem Krzychu straszy, że chyba zejdzie. Łatwo wpaść w taki kryzysowy nastrój, jeśli rok temu zrobiło się ten bieg w 10:40!

  • Za chwilę mijam Olgę, która z kolei cieszy się, że właśnie minął kryzys. Napiera mocno jakieś 5min za mną! Jest druga za Magdą, tuż za nią 3 dziewczyny. Ewa Majer z powodu kontuzji przerwała bieg w Rytrze.

  • Dobiegam do Piwnicznej na 66km, gdzie Józek Pawlica ma już moje żele z przepaku. Cud chłopak, nawet nie wypakowałem wora, a on już karze mi uciekać na trasę! Za chwilę pojawia się ucieszony Krzysiek - kryzys minął! Na punkcie mijamy jeszcze Krystiana zmieniającego...skarpety(nie poznaję kolegi!) Od teraz pokonujemy razem z Krzychem resztę trasy. Średnie tempo 6:35 daje już tylko teoretyczne szanse na ostateczny czas 11 godzin. Zaczął się piękny dzień, ciepełko, widoki dookoła.

  • Na moście w Piwnicznej odwracam się i patrzę kto biegnie do punktu kontrolnego...no kto? Olga! Jest 5 minut za nami.
     Goniła was kiedyś młodsza siostra przez 100km po górach? No właśnie, a mnie tak! Na prawdę mam wrażenie, że ma szansę nas dogonić, ale wiem też, że zabawa w ultra bieganie dopiero się zaczyna.
  • Za chwilę mijamy zmaltretowanego Łukasza, którego gorąca głowa kazał mu gnać od startu, a teraz za to płaci, piękny debiut! Zaczynają się mentalne gierki z własnym ciałem i duchem. Niby lekki trucht pod górkę 4% do Małej Wierchomli na 77km, a nogi jak z ołowiu poruszane bardziej siłą woli niż mięśni.

  • Na stoku narciarskim robimy direttissimę tempem zmęczonego grzybiarza. Wykorzystuje to Żaneta Bogdał, która wyprzedza nas - podchodzi tak lekko, jakby dopiero zaczęła zawody. Patrzymy tylko po sobie z Krzyśkiem i wiemy, że nie mamy na to żadnej odpowiedzi. Jest już drugą kobietą, wyprzedziła Olgę, która podobno narzekała na zmęczone nogi. Pocieszamy się, że już tylko półmaraton.

  • Za Szczawnikiem od 85km napychamy się żelami i zaczynamy truchtać, mijamy dwóch chłopaków. Wcześniejsze "postanowienie", że nie biegnę niczego bardziej stromego niż 4% odchodzi w niepamięć. Mamy tempo świńskiego truchtu, ale równe i stałe przez dobre 5km. Docieramy do Bacówki nad Wierchomlą i widzimy, jak punkt opuszcza Żaneta. Wiemy też, że jeden z kolegów za nami szybko zbiega, a stąd jeszcze wejście +200m na Runek i dalej tylko 9 kilometrowy zbieg do mety.

  • Zaczynamy zbiegać i wzajemnie się poganiać, żeby nie zostać dogonionym. Co chwilę oglądamy się za siebie, jakby czując czyjś oddech. Na którymś z małych podejść kilka km od mety wreszcie go widzimy, goni nas. Na szczęście zaczyna się zbieg i przyspieszamy, kolejny raz widzimy się kiedy goniący jest ok 200 metrów za nami, a do mety ok 3km.

  • Nie dajemy już sobie wyrwać tego nic nie znaczącego miejsca i czasu. Kilometr przed metą na wiatrołomach zawalających szlak doganiamy Żanetę. Poganiam ją żeby nie zwalniała, bo jesteśmy gonieni. Jeszcze tylko skoki przez powalone drzewa, szeroki uśmiech i razem z Krzyśkiem, przy oklaskach kibiców, wbiegamy deptakiem na metę. Piękny bieg :)

Taki finisz lubię, były kryzysy, były zwątpienia, ale ostatecznie udaje się znaleźć jeszcze energię, żeby uciekać i gonić. A wynik? Szału nie ma, ale też szału nie należało się spodziewać, bo i trening dupy nie urywał, a ciągłe starty co 2-3 tygodnie do szczytu formy raczej nie prowadzą. Była za to przygoda i dobra zabawa, a o to tak na prawdę chodzi. Ostatecznie czas 11h56min i 26 miejsce. Bardzo dobry bieg, fajna atmosfera, masa znajomych spotkanych na starcie, mecie i w trakcie. Nic tylko wystartować jeszcze raz, polecam!

Olga ostatecznie mnie nie dogoniła i ukończyła jako 4 kobieta ze świetnym czasem 12h42min. Jak będzie tak dalej przyspieszać z roku na rok, to następnym razem będę musiał się bardziej postarać :)






Co jadłem, co piłem:
  • galaretki aptonia 5x porzeczka i 2x truskawka - 80 kcal każda
  • ok 100 gram kandyzowanego imbiru
  • batonik jabłkowy aptonia - ok 120kcal
  • 3x żele squeezy, dwa cytrynowe z kofeiną i pomidorowy, pierwszy test tej marki(ma się żołądek!) - 90 kcal każdy
  • 5x żele nutrend, pierwszy test tych żeli(ma się żołądek!) - 90 kcal każdy
  • pół banana i ok 8 ćwiartek pomarańczy na punktach
  • ok 7x tabletki z sodem saltstick
  • 4x tabletki enervit - 15kcal każda
  • na każdym punkcie wypijałem ok 0.4L wody lub izo plus napełniałem bidon 0.5L + ew. bidon 0.2L, czyli w sumie ok 7-8 litrów płynów.

Zapis śladu gps
Zdjęcia: