Czasami, jak znajdę coś ciekawego do jedzenia sprawdzam jakie makro i mikro składniki zawiera. Od czasu do czasu po bardziej intensywnym dniu lub tygodniu wpisuję cały jeden dzień, żeby sprawdzić jakie paliwo mnie napędzało i jakie będzie mnie regenerować.
Ponieważ od ponad roku jem w 99% wegańsko(bez mięsa, ryb, nabiału), tym bardziej wydaje mi się to interesujące.
Większość rowerzystów, czy biegaczy interesuje się z aptekarską dokładnością jak szybko jeździ i biega, o ile sekund poprawili życiówkę. Czy tak samo dokładnie interesują się jakie paliwo ich napędza?
To samo tyczy się najnowszych zegarków z GPS, czy smartfonów. Każdy wie ile pamięci i rdzeni w telefonie potrzeba, żeby dobrze działał, a czy wiedzą ile witamin i minerałów potrzeba, żeby się dobrze regenerować po biegu?
Stąd też moja ciekawość, jak to wygląda i poniższa tabelka obrazująca dzisiejszy dzień. Dane pochodzą z serwisu
, a tam trafiły z obszernej bazy danych Agencji Rolnictwa USA(USDA), która jest dostępna za darmo w sieci. Większość ubogich tabel kalorycznych czerpie dane właśnie stamtąd, ale zawierają tylko makroskładniki. Tutaj mamy prawie wszystko. Kliknij tabelę, żeby zobaczyć ją w
.
Tego dnia biegałem dwa razy. Rano do pracy 7km i wieczorem z powrotem 12km. Lista składników jest podana w kolejności chronologicznej. Najpierw zielony szejk przed biegiem, później po biegu owsianka z owocami, jakieś owoce w ciągu dnia i groszek z pomidorami, później
żwawy bieg 12km. Po biegu dopadłem zimne mleko sojowe
Kasi. Chyba piłem pierwszy raz w tym roku. Następnie sok z marchewki. W międzyczasie, jak piekły się słodkie ziemniaki, zrobiłem szybko dwie tortille z humusem, który Kasia zrobiła wczoraj z cieciorki. Później jeszcze poprawiłem pomarańczą.
Jak widać po takim obżarstwie bilans kaloryczny nadal jest ujemny! Brakuje ok 1000kcal(zależy jak liczyć bieg), ale nie ma szans żebym coś jeszcze zjadł, dzień jest za krótki. Może nadrobię jutro! :)
Limity makroskładników(węglowodany, białko, tłuszcz) wynikają z przyjętego założenia diety
80/10/10, czyli 80% kalorii z węglowodanów, 10% z białka i 10% z tłuszczu. Tutaj na wykresie kołowym wychodzi 16% z tłuszczu i 9% z białka. Akurat wyszło prawie idealnie, ale nie w tym rzecz. To się często zmienia, nie dajmy się zwariować. Nie robimy takich tabelek codziennie i
nie liczymy kalorii!
Jak widać
witaminy i minerały w większości przypadków wielokrotnie przekraczają przyjęte normy. Jeśli te składniki pochodzą z naturalnych źródeł, to nie ma się czym przejmować. Inna sprawa, że niektóre z tych norm są zaniżone, a być może niektóre zawyżone.
Przy okazji dowiedziałem się, że słodkie ziemniaki mają tyle witaminy A co marchewka. Gdyby nie te dwa składniki, dzięki którym przyjąłem 11 - krotną dawkę tej witaminy, nie byłoby jej tego dnia prawie wcale.
Oczywiście nie mam takiej bogatej diety codziennie, czasami jest bardziej monotonna czasami mniej. Czasami jest bardzo prosto bez gotowania, czasami jest ochota na kombinowanie(byle nie za długo!).
Jak widać zjadłem dziś wszystkie osiem
aminokwasów egzogennych, którymi straszą mięsożercy. Przekroczyłem też ich dzienne normy. Trzy z nich to słynne z odżywek BCAA(wiesz które? Nie trzeba kupować, są w diecie). Zjadłem też 4 - krotność zalecanego dziennego żelaza, którego brakiem straszeni są wegetarianie.
Z ciekawostek zjadłem też suplement
witaminy D3...
a to dlatego, że nie ma słońca nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące (by
Kazimierz Staszewski). Czy jedząc mięso i nabiał zjadasz normę witaminy D? Sprawdź.
Wziąłem też suplement
witaminy B12, bo to bardzo ważna witamina, jak
mówi dr Roman Pawlak. Dlaczego suplementuję skoro to taka świetna dieta? Jeszcze nie wiem czy świetna(wiem że bardzo dobra), jestem na niej od roku i cały czas traktuję jak eksperyment. Sprawdzę czy i jak ta suplementacja zmieni parametry krwi.
Czy cokolwiek innego warto suplementować? Jak ktoś jest zdrowy, to nie. Dwie powyższe witaminy mogą powodować problemy
bez względu na dietę. Nawet w słonecznej Kalifornii są ludzie z niedoborami witaminy D, bo nie wychodzą z klimatyzowanych biur i samochodów.
Na takiej diecie, nie ma potrzeby picia kawy, jest zawsze dużo energii. Nie ma skoków cukru we krwi, a później jego spadku, po którym się chce spać. Co prawda piję yerba mate, ale jak widać przelanie litra wody przez 30 gram yerby, daje tyle kofeiny co dwie czarne herbaty.
Można by jeszcze długo rozprawiać o tej jednej tabelce, ale póki co wystarczy.
Zapraszam do sprawdzenia, czy wiesz co jesz :)