Pechowy Bikemaraton Polanica Zdrój
Sobota, 3 października 2009
· Komentarze(9)
Kategoria Maratony rowerowe, MTB, Pirania GF
Z wielkim trudem, ale udało się przejechać cały duży dystans maratonu!
Dwa lata temu start w Polanicy też był pechowy - z powodu zerwanego łańcucha.
Po pierwsze trud był duży dlatego, że ostatnio ścigałem się na maratonie w Boguszowie Gorcach 9 maja, a jazd dom - praca - dom do treningu zaliczyć nie można.
Po drugie w piątek miałem ciekawy trening po miesięcznej przerwie, gdzie przez półtorej godziny wymachiwaliśmy takimi oto przyrządami (chishi):
No i od tego chishi porobiły mi się na dłoniach odchishki, więc kierownicę ściskało się nieco trudniej.
Po trzecie baaaardzo długo będę pamiętał, że Jacek w Karpaczu złapał dwa kapcie. Dlaczego?
Na siódmym kilometrze od startu kiedy ciągnął się podjazd spotkałem Jacka. Pierwszy raz spotkaliśmy się w realu, więc chwilę zajęło mi zanim się skomunikowaliśmy;), przywitaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Nawet jedna pani kibicka pokrzyczała na nas żebyśmy się nie rozgadywali tylko kręcili.
Właśnie podczas tej rozmowy dowiedziałem się o pechowych kapciach Jacka w Karpaczu...
Jakieś 100 metrów dalej, złapałem jednego z nich - w tylnym kole. Nie wiem, czy to był dokładnie ten sam Jackowy Kapeć z Karpacza, ale był.
Niestety nie było mi już dane więcej pogadać i wspólnie pokręcić.
8 minut zajęła mi zabawa ze zmianą dętki. Minęły mnie w tym czasie jakieś 4 peletony, z 50 albo i 100 ludzi. Pod górę na tych początkowych kilometrach stratę odrabiało się całkiem szybko i przyjemnie.
Ktoś napisał, że maraton w Polanicy jest trochę nudny i faktycznie trasa jest poprowadzona głównie duktami leśnymi, często z potężnymi kocimi łbami. Był jeden krótki techniczny zjazd, na którym kilka osób wykorzystało okazję do gleby. Poza tym do 60 kilometra nic specjalnego się nie działo.
Wtedy zaczęło schodzić powietrze z nowo założonej dętki...
Żeby chociaż wzięło i zeszło, ale nie, ani w jedną ani w drugą, tylko się sączy powoli. Pierwsze pompowanie po ok 6 kilometrach(czyli zostało do mety ok 20km).
Z szybkich wyliczeń wynikało, że nie ma sensu łatać dętki i tracić przy tym 15+minut, bo te 3-4 dopompowania co 5km zajmą mniej czasu.
Niestety od 70km musiałem zatrzymywać się coraz częściej i częściej. Mijałem na trasie te same osoby jadące nieco wolniej(a jednak szybciej). Od 80km zatrzymywałem się co 1-1.5km pompowałem ok 1 minutę i darłem ściółkę ile sił, żeby przejechać jak najwięcej do następnego dymania...
Na ostatnich 3km nie było już co pompować dętka, opona i obręcz pewnie też dostały w kość(kocią - znaczy w koci łeb). Kasia czekała już piątą godzinę na mecie, nie było sensu przedłużać agonii tylnego koła i szarpać się z łatkami zmarzniętymi palcami.
Nie wiedziałem, że kewlarowe opony wydają takie piękne dźwięki. Turkotało malowniczo o czym przekonało się pół Polanicy, szczególnie na brukowanym odcinku.
Autor zdjęcia: temporaryif
Maraton można zaliczyć do ukończonych:)
Dwa lata temu niemal ten sam dystans przejechałem w czasie 4:32 (115 w open, 59 w M2).
Tym razem było to 5:02(87 w open, 31 w M2 - ostatni!)
Od przyszłego roku kategoria M3.
Do zobaczenia na trasie :)
W rozmowie ze mną na trasie proszę nie wspominać o żadnych defektach!
Dwa lata temu start w Polanicy też był pechowy - z powodu zerwanego łańcucha.
Po pierwsze trud był duży dlatego, że ostatnio ścigałem się na maratonie w Boguszowie Gorcach 9 maja, a jazd dom - praca - dom do treningu zaliczyć nie można.
Po drugie w piątek miałem ciekawy trening po miesięcznej przerwie, gdzie przez półtorej godziny wymachiwaliśmy takimi oto przyrządami (chishi):
No i od tego chishi porobiły mi się na dłoniach odchishki, więc kierownicę ściskało się nieco trudniej.
Po trzecie baaaardzo długo będę pamiętał, że Jacek w Karpaczu złapał dwa kapcie. Dlaczego?
Na siódmym kilometrze od startu kiedy ciągnął się podjazd spotkałem Jacka. Pierwszy raz spotkaliśmy się w realu, więc chwilę zajęło mi zanim się skomunikowaliśmy;), przywitaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Nawet jedna pani kibicka pokrzyczała na nas żebyśmy się nie rozgadywali tylko kręcili.
Właśnie podczas tej rozmowy dowiedziałem się o pechowych kapciach Jacka w Karpaczu...
Jakieś 100 metrów dalej, złapałem jednego z nich - w tylnym kole. Nie wiem, czy to był dokładnie ten sam Jackowy Kapeć z Karpacza, ale był.
Niestety nie było mi już dane więcej pogadać i wspólnie pokręcić.
8 minut zajęła mi zabawa ze zmianą dętki. Minęły mnie w tym czasie jakieś 4 peletony, z 50 albo i 100 ludzi. Pod górę na tych początkowych kilometrach stratę odrabiało się całkiem szybko i przyjemnie.
Ktoś napisał, że maraton w Polanicy jest trochę nudny i faktycznie trasa jest poprowadzona głównie duktami leśnymi, często z potężnymi kocimi łbami. Był jeden krótki techniczny zjazd, na którym kilka osób wykorzystało okazję do gleby. Poza tym do 60 kilometra nic specjalnego się nie działo.
Wtedy zaczęło schodzić powietrze z nowo założonej dętki...
Żeby chociaż wzięło i zeszło, ale nie, ani w jedną ani w drugą, tylko się sączy powoli. Pierwsze pompowanie po ok 6 kilometrach(czyli zostało do mety ok 20km).
Z szybkich wyliczeń wynikało, że nie ma sensu łatać dętki i tracić przy tym 15+minut, bo te 3-4 dopompowania co 5km zajmą mniej czasu.
Niestety od 70km musiałem zatrzymywać się coraz częściej i częściej. Mijałem na trasie te same osoby jadące nieco wolniej(a jednak szybciej). Od 80km zatrzymywałem się co 1-1.5km pompowałem ok 1 minutę i darłem ściółkę ile sił, żeby przejechać jak najwięcej do następnego dymania...
Na ostatnich 3km nie było już co pompować dętka, opona i obręcz pewnie też dostały w kość(kocią - znaczy w koci łeb). Kasia czekała już piątą godzinę na mecie, nie było sensu przedłużać agonii tylnego koła i szarpać się z łatkami zmarzniętymi palcami.
Nie wiedziałem, że kewlarowe opony wydają takie piękne dźwięki. Turkotało malowniczo o czym przekonało się pół Polanicy, szczególnie na brukowanym odcinku.
Start w Polanicy Zdrój, foto YoAnna© blas
Autor zdjęcia: temporaryif
Maraton można zaliczyć do ukończonych:)
Dwa lata temu niemal ten sam dystans przejechałem w czasie 4:32 (115 w open, 59 w M2).
Tym razem było to 5:02(87 w open, 31 w M2 - ostatni!)
Od przyszłego roku kategoria M3.
Do zobaczenia na trasie :)
W rozmowie ze mną na trasie proszę nie wspominać o żadnych defektach!