Mini Nocna Masakra 2008 zaliczona W sobotni wieczór wybraliśmy się silną ekipą bikestats na rowerową jazdę na orientację w Kotowicach. W skład drużyny wchodzili: Asica, Młynarz, Kosma, Iskierka, Galen, Darek, Hose, WrocNam oraz ja. autor zdjęcia: WrocNam (w żółtym mundurku ;) Byliśmy najliczniejszą drużyną, co można zobaczyć w wynikach masakry. Nie będę się zbytnio rozpisywał o naszej trasie i przygodach, o tym można poczytać u Młynarza a zdjęcia i dalszy opis zamieścił WrocNam.
Wystartowaliśmy o godz. 18, żeby następne prawie 6 godzin spędzić na trasie. Jazda w tak dużej grupie to dodatkowe wrażenia na trasie - lampki, czołówki, odblaski dawały niesamowite efekty. Trasę pokonywaliśmy w tempie rekreacyjno średnio szybkim z akcentami, przy okazji można było pogadać i porozglądać się w mroku:) Już nie długo będzie kolejna taka zimowa impreza organizowana przez Artemis i Marcina Drewniaka. Mam nadzieję, że wystartujemy w podobnej grupie:)
Impreza była bardzo dobrze zorganizowana. Tym razem frekwencja była kilka razy większa niż rok temu - wystartowało ponad 140 osób.
Zaliczyliśmy wszystkie 10 punktów rowerowych i przejechaliśmy ok 50km, a razem z dojazdem z Wrocławia 100km - niektórzy sporo ponad 100km. W domu byłem o godz. 3 rano w niedzielę.
Maraton bardzo udany. Trasa dość szybka, ale nie aż tak jak w Piechowicach. Znowu pojechałem na mega, znaczy odezwał się we mnie leń ;P Świetna pogoda, cały czas słoneczko, czasem na trasie była mała ciastolina, jak to określa Dawid :)
Tutaj już na mecie z Arnim, kręcimy się i szukamy Dawida
Bikemaraton Piechowice Bardzo udany start na dystansie mega, czyli 52km (zapowiadane było 48km) W sumie to mój pierwszy start na mega. Zwykle jeżdżę na dłuższym dystansie. Autor zdj: Tadeusz Skwarczyński
Na mecie byłem 53 w open, 35 w M2 i 10 w M3(za rok:)) - ok 18min po zwycięzcy i ok 15 min po Mai Włoszczowskiej:
Bikemaraton Poznań Jak zwykle szybki maraton. Było mokro i miejscami błotniście. Pociągi różnych klas mijały się na trasie. Sprint przed metą: Autor: Sylwia
Bikemaraton Świeradów-Zdrój Kolejny bardzo udany maraton. Do Świeradowa pojechaliśmy z Arnoldem i Dawidem. Start po przerwie od Krakowa i Zawoji.
Dawida spotkało małe nieszczęście w postaci upadku na zjeździe przy ok 50km/h. Z kasku została dziurawa i popękana skorupka. Z Dawida został na szczęście całkiem spory kawałek.
Z nowej koszulki Dawida zostało nieco mniej:
Poza tym było bez defektów. Jak zwykle świetna trasa. Było trochę pochmurno i miejscami mokro, ale dzięki temu lżej się jechało niż w 30 stopniowym upale. Tym razem na zjeździe w stronę mety udało się wyciągnąć pr. maks. 75,6km/h ;)
Wycieczka nad Bajkał...wrocławski Po pracy wybraliśmy się z Kasią nad jeziorko. W porównaniu z niedzielą była cisza i spokój. Z atakującej przyrody było trochę komarów i innych muszek.
Zachód nad wodą, jakiś taki pomarańczowy, ale za to z Kasią:)
Dzień wcześniej Tomek rzucił hasło "popołudniowa Ślęża". Mnie dwa razy powtarzać nie trzeba, więc w czwartek "już" ok. godz. 19 byliśmy u podnóża góry. Jazdę zaczęliśmy spod schroniska pod Wieżycą, czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku...nieznanym.
Jak to na wycieczce rowerowej zwykle bywa element przygody pod tytułem "skróty" zawsze obecny. Idziemy pod górę, czyli dobrze - na szczyt :D Miękka ściółka. "Nigdzie nie idę, tak będę siedział!" Szczyt zdobyty, okolice zachodu słońca. W tle zbiornik wodny w Mietkowie
Tomek dzwoni po GOPR. Koniec tej zabawy z głazikami;P
A tak na prawdę było super. Najpierw mozolna wspinaczka, przed szczytem pieszo rowerowa, potem, nie bójmy się tego powiedzieć downhill po głazikach w szarości ciemnego lasu. W sumie zrobiliśmy 12km szlakami Ślęży i zanim się obejrzeliśmy wracaliśmy do Wrocka. Wieczorny zastrzyk adrenaliny urozmaicił ogólnowrocławski brak wody. Należy dodać, że szlaki na Ślęży do suchych nie należą - liczne strumienie, więc trochę błota na łydkach przywieźliśmy:) Było świetnie.
Wycieczka mocno terenowa z Kasią, czyli premierowe w tym roku zdobywanie Ślęży:) Wjazd na trasę zaczęliśmy od przełęczy Tąpadła i zgubienia niebieskiego szlaku - od razu z grubej rury wjechaliśmy na czarny szlak w dół: Wbrew pozorom na Ślęży jest sporo błota i strumieni płynących wzdłuż ścieżek. Minęliśmy też kilku mocno ubłoconych bikerów.
Kasia tuż przed podjazdo-podejściem na Ślężę szlakiem żółto-czerownym czyli trundym!:
Mały popasik na szczycie oraz zabawy z BW-foto. Wreszcie udało znaleźć się od dawna poszukiwaną funkcję zdjęć czarno-białych:)
Po zjechaniu trudnym-żółto-czerownym szlakiem jechaliśmy sobie po omacku jakoś tak wokół góry niewiedząc dokąd, jakim szlakiem, ani w jakim dokładnie kierunku:)
A to żeby następnym razem było wiadomo jak się spakować żeby ładnie się ułożyło w aucie:)