Bieg 7 Dolin relacja

Sobota, 6 września 2014 · Komentarze(6)

Pierwszy start na Biegu 7 Dolin i pierwszy na dystansie równym 100km. Były już przymiarki do B7D dwa lata temu w debiucie biegu ultra 66km. Tym razem przyszedł czas na pełny dystans. Raczej bez wielkich oczekiwań po sezonie pełnym pięknych długich biegów - to był siódmy start w górskim ultra tego roku licząc od marcowego ZUKa.
Oczywiście był nieśmiały plan na złamanie 11 godzin, ale po 7 godzinach jego prawdopodobieństwo gwałtownie spadło.

  • Start o 3 rano w sporym tłumie ludzi, zaczynamy z KrzyśkiemŁukaszem dosyć żwawo. Łukasz szybko się oddala i znika. Tuż obok jest Olga, która debiutuje w ultra, to jej pierwsze zawody powyżej 50km i już zamierza skopać tyłek niejednego faceta!

  • Tempo-rozgrzewka, pniemy się na Jaworzynę Krynicką, jeśli doganiam szczupłego(!) Maćka Więcka znaczy, że biegnę za szybko. Na Jaworzynie mija mnie Krzychu, robię odsik i mija mnie Ewa Majer. Zbiegam do Rytra i mija mnie mały szybki pocisk - Magda Łączak. Czyli jednak zacząłem za szybko!

  • Zbieg do Rytra przeżywam dużo lepiej niż dwa lata temu, gdzie czwórki dostały za swoje. W Rytrze zdjęcia robi Tata, któremu oddaję czołówkę i kurtkę(mikro Windy-Wendy Cumulusa! - niestety nie przydała się). Średnie tempo tego odcinka to 6:02, czyli świetnie biorąc pod uwagę, że staram się nie napinać.

  • Zbliżając się do Przehyby na 42km mijam Krzycha, który radością nie tryska. Krzyczę, że jest nieźle mamy już maraton w 4.5h, więc jest całkiem OK. Na agrafce tuż za schroniskiem Krzychu straszy, że chyba zejdzie. Łatwo wpaść w taki kryzysowy nastrój, jeśli rok temu zrobiło się ten bieg w 10:40!

  • Za chwilę mijam Olgę, która z kolei cieszy się, że właśnie minął kryzys. Napiera mocno jakieś 5min za mną! Jest druga za Magdą, tuż za nią 3 dziewczyny. Ewa Majer z powodu kontuzji przerwała bieg w Rytrze.

  • Dobiegam do Piwnicznej na 66km, gdzie Józek Pawlica ma już moje żele z przepaku. Cud chłopak, nawet nie wypakowałem wora, a on już karze mi uciekać na trasę! Za chwilę pojawia się ucieszony Krzysiek - kryzys minął! Na punkcie mijamy jeszcze Krystiana zmieniającego...skarpety(nie poznaję kolegi!) Od teraz pokonujemy razem z Krzychem resztę trasy. Średnie tempo 6:35 daje już tylko teoretyczne szanse na ostateczny czas 11 godzin. Zaczął się piękny dzień, ciepełko, widoki dookoła.

  • Na moście w Piwnicznej odwracam się i patrzę kto biegnie do punktu kontrolnego...no kto? Olga! Jest 5 minut za nami.
     Goniła was kiedyś młodsza siostra przez 100km po górach? No właśnie, a mnie tak! Na prawdę mam wrażenie, że ma szansę nas dogonić, ale wiem też, że zabawa w ultra bieganie dopiero się zaczyna.
  • Za chwilę mijamy zmaltretowanego Łukasza, którego gorąca głowa kazał mu gnać od startu, a teraz za to płaci, piękny debiut! Zaczynają się mentalne gierki z własnym ciałem i duchem. Niby lekki trucht pod górkę 4% do Małej Wierchomli na 77km, a nogi jak z ołowiu poruszane bardziej siłą woli niż mięśni.

  • Na stoku narciarskim robimy direttissimę tempem zmęczonego grzybiarza. Wykorzystuje to Żaneta Bogdał, która wyprzedza nas - podchodzi tak lekko, jakby dopiero zaczęła zawody. Patrzymy tylko po sobie z Krzyśkiem i wiemy, że nie mamy na to żadnej odpowiedzi. Jest już drugą kobietą, wyprzedziła Olgę, która podobno narzekała na zmęczone nogi. Pocieszamy się, że już tylko półmaraton.

  • Za Szczawnikiem od 85km napychamy się żelami i zaczynamy truchtać, mijamy dwóch chłopaków. Wcześniejsze "postanowienie", że nie biegnę niczego bardziej stromego niż 4% odchodzi w niepamięć. Mamy tempo świńskiego truchtu, ale równe i stałe przez dobre 5km. Docieramy do Bacówki nad Wierchomlą i widzimy, jak punkt opuszcza Żaneta. Wiemy też, że jeden z kolegów za nami szybko zbiega, a stąd jeszcze wejście +200m na Runek i dalej tylko 9 kilometrowy zbieg do mety.

  • Zaczynamy zbiegać i wzajemnie się poganiać, żeby nie zostać dogonionym. Co chwilę oglądamy się za siebie, jakby czując czyjś oddech. Na którymś z małych podejść kilka km od mety wreszcie go widzimy, goni nas. Na szczęście zaczyna się zbieg i przyspieszamy, kolejny raz widzimy się kiedy goniący jest ok 200 metrów za nami, a do mety ok 3km.

  • Nie dajemy już sobie wyrwać tego nic nie znaczącego miejsca i czasu. Kilometr przed metą na wiatrołomach zawalających szlak doganiamy Żanetę. Poganiam ją żeby nie zwalniała, bo jesteśmy gonieni. Jeszcze tylko skoki przez powalone drzewa, szeroki uśmiech i razem z Krzyśkiem, przy oklaskach kibiców, wbiegamy deptakiem na metę. Piękny bieg :)

Taki finisz lubię, były kryzysy, były zwątpienia, ale ostatecznie udaje się znaleźć jeszcze energię, żeby uciekać i gonić. A wynik? Szału nie ma, ale też szału nie należało się spodziewać, bo i trening dupy nie urywał, a ciągłe starty co 2-3 tygodnie do szczytu formy raczej nie prowadzą. Była za to przygoda i dobra zabawa, a o to tak na prawdę chodzi. Ostatecznie czas 11h56min i 26 miejsce. Bardzo dobry bieg, fajna atmosfera, masa znajomych spotkanych na starcie, mecie i w trakcie. Nic tylko wystartować jeszcze raz, polecam!

Olga ostatecznie mnie nie dogoniła i ukończyła jako 4 kobieta ze świetnym czasem 12h42min. Jak będzie tak dalej przyspieszać z roku na rok, to następnym razem będę musiał się bardziej postarać :)






Co jadłem, co piłem:
  • galaretki aptonia 5x porzeczka i 2x truskawka - 80 kcal każda
  • ok 100 gram kandyzowanego imbiru
  • batonik jabłkowy aptonia - ok 120kcal
  • 3x żele squeezy, dwa cytrynowe z kofeiną i pomidorowy, pierwszy test tej marki(ma się żołądek!) - 90 kcal każdy
  • 5x żele nutrend, pierwszy test tych żeli(ma się żołądek!) - 90 kcal każdy
  • pół banana i ok 8 ćwiartek pomarańczy na punktach
  • ok 7x tabletki z sodem saltstick
  • 4x tabletki enervit - 15kcal każda
  • na każdym punkcie wypijałem ok 0.4L wody lub izo plus napełniałem bidon 0.5L + ew. bidon 0.2L, czyli w sumie ok 7-8 litrów płynów.

Zapis śladu gps
Zdjęcia:

Ślęża na mokro

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria Zdjęcia, Bieganie


Szybki wypad na Ślężę, żeby rozprostować nogi po wczorajszym Letnim Biegu Piastów(półmaratonie). Padało od startu, ale umiarkowanie. Założyłem pierwszy raz drugą parę MT110. Wygląda na to że w nich pobiegnę B7D. Pierwsza para na takie długie zawody już się raczej nie nadaje. Cały czas biegłem po mokrych kamieniach noga poślizgnęła się kilka razy ale but utrzymał.

To było luźne wybieganie z cały czas bolącymi nogami po szybkiej połówce. Szczyt Ślęży w całkowitej mgle, widoczność ze 100m.

Kolano załatwione w maju trochę pobolewało po 3xŚnieżka, ale głównie na rowerze, teraz wygląda na to, że znowu jest OK.

Letni Bieg Piastów półmaraton

Sobota, 30 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Ósmy start w biegu górskim w tym roku i pierwszy raz od dawna w tak szybkim biegu. Letni Bieg Piastów w Górach Izerskich dał mi popalić. Podbiegów było niecałe +500m, więc od startu do mety trzeba było szybko przebierać nogami! Na linii startu ustawiłem się w momencie, jak zaczęto odliczanie, więc nawet nie rozejrzałem się za znajomymi. Spotkałem ich za to na trasie. Bartek Gorczyca z przypiętym numerem robił interwały. Siedział na pieńku jak go wyprzedzałem, żeby za chwilę mnie odstawić...
Jarek Haczyk dołożył mi 8 minut mówiąc że biegnie lekko, bo przecież Krynica czeka :)
Kuba zdobył dwa puchary jeden za 10 miejsce w open na 10km i drugi za 3 miejsce w wiekowej :)

Ogólnie dobrze było się zmęczyć po 10 dniach niebiegania, tak jakoś wyszło. Do plusów można zaliczyć, że kolano ubite w maju miało się całkiem nieźle. 3x Śnieżkę zniosło dzielnie, ale później na rowerze dawało o sobie znaki.

Pogoda na biegu dopisała, przez pierwsze 10km było chłodniej i nawet popadał deszczyk.
Kolejny mini plus to życiówka w półmaratonie poprawiona o jakąś minutę albo dwie - poprzednia gdzieś sprzed 2 lat:)
Czas 1:38, 36 miejsce w open.

Następny start w Krynicy na 100km o 3 rano w sobotę.

Rekonesans Supermaratonu Gór Stołowych

Sobota, 21 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Bieganie, Góry, Zdjęcia
Uczestnicy
Wybraliśmy się z Kasią do Pasterki na rekonesans nowej trasy Super/maratonu Gór Stołowych. Chciałem sprawdzić co to za zbieg Piotrek dodał, a Kasia biegła treningowo pod Karkonoski.
Na pierwszym zdjęciu widać nowy odcinek. Podejście z Wodospadu Pośny do rozwidlenia szlaków dodaje ok 250m w pionie do starej trasy maratonu, więc w sumie będzie ok 2500m. Na dystansie dochodzi ok 2.5km, razem ok 50km. Zbieg do wodospadu jest krótki, bardzo stromy i mokry, poprzetykany głazami.

Podejście z Wodospadu Pośny.

Przedsmak Szczelińca na krótkim zbiegu tuż po nawrotce.

Szlak z Błędnych Skał do Karłowa, ciepły i płaski odcinek.







Ślad z GPS po trasie maratonu od Pasterki przez Błędne Skały, Karłów i do Szczelińca, później jeszcze dobieg do Pasterki

Finał przygotowań

Środa, 30 kwietnia 2014 · Komentarze(1)

Żeby w tym roku usystematyzować swoje przygotowania do Transvulcanii sięgnąłem do pierwszej z brzegu książki o ultra jaką posiadam(jedynej) i wybrałem pierwszy z brzegu plan treningowy. Ta książka to Relentless Forward Progress skierowana do początkujących ultrasów. Ponieważ ocknąłem się 10 tygodni przed startem, a plan treningowy jest na 24 tygodnie musiałem wybrać to co zostało. Jak widać na załączonym obrazku plan planem, a życie życiem. Generalnie udało się zrealizować jakieś 80%. Z powodu bólu kolana plan wystartował po ZUKu na którym okazało się że kolano nie boli.
Oprócz tego co w tabelce były jeszcze codzienne dojazdy do pracy rowerem(miejskie interwały), mniej więcej cztery godziny karate w tygodniu i od czasu do czasu joga z Kasią.
Jak taki trening przełoży się na wynik okaże się już wkrótce - egzamin 10 maja na La Palmie.

Statystyki biegowe listopad - maj prawdopodobnie z małymi nieuzupełnionymi wpisami.
Dla porównania statystyki biegowe(od listopada do maja) przed Transvulcanią 2013.

Wieczorna przebieżka

Wtorek, 29 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Kategoria Bieganie, Zdjęcia


Ostatnia przebieżka przed wyjazdem na Transvulcanię, dalsze lajtowe przygotowania będą na Teneryfie i La Palmie. W międzyczasie wejście na Teide i aklimatyzacja do wysokości i nieustającego słońca.
Jak widać na profilu bieg do łatwych nie należy, mam nadzieję że ostatnie dłuższe wybiegania pozwolą poprawić wynik sprzed roku 10:34h.
Kasia tym razem wybiera się na półmaraton 26km z metą w El Pilar, czyli będzie głównie podbiegać:)
W tym roku na wszystkich dystansach jest wyjątkowo dużo Polaków 21 osób, w tym 17 na biegu długim w tym wielu znajomych, do zobaczenia na starcie!



Nie możemy się już doczekać z Kasią smaku kanaryjskich bananów i papai zakupionych w warzywniaku Fruteria Anticrisis :)


Papaja bez pestek i dojrzałe pachnące banany na La Palmie - pycha!

Ślęża i Radunia biegiem

Sobota, 26 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Góry, Zdjęcia
Uczestnicy
Dłuższa wycieczka biegowa z Kasią i Robertem na nieśmiertelną Ślężę i Radunię. Bardzo ciepły dzień, chociaż po północnej stronie było chłodnawo.
Ostatni długi bieg przed Transvulcanią, chociaż nie wiadomo co nam przyjdzie jeszcze do głowy w górach na La Palmie...
Na Transvulcanii biegniemy właśnie w takim składzie :)

Zbieg ze Ślęży niebieskim szlakiem

Robert na bardzo fajnej ścieżce grzbietem


Zbieg niebieskim szlakiem z Raduni w stronę Sulistrowic.

Po paru godzinach w lasach postanowiliśmy wrócić do Sobótki asfaltem z Sulistrowic przez Będkowice. Złapaliśmy trochę słońca.
Ślad gps z wycieczki.


Góry Świętokrzyskie i Łysica z Olgą

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Kategoria Bieganie, Góry, Zdjęcia




Dłuższa wycieczka z Olgą w Góry Świętokrzyskie. Chyba jeszcze nigdy nie przebiegliśmy razem tyle km.
Pobiegliśmy bardzo fajną trasą z Bodzentyna przez Św. Katarzynę, dalej do Łysicy(612m). W Św. Katarzynie jest płatne wejście na szlak czerwony 6.5zł. Za Łysicą pobiegliśmy jeszcze do Kakonina z małą kapliczką. Tutaj zawróciliśmy i z powrotem do miejsca startu.
Po drodze spotkaliśmy kilkoro biegaczy i rowerzystów. Turystów pieszych niewiele więcej. Jedna para startowała w tym samym miejscu co my, ale przebiegli dwa razy więcej dobiegając do Św Krzyża i z powrotem. Nawet tutaj można zrobić długie górskie wybieganie :)

Ślęża z Kasią

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(2)

Kasia miała w planie dłuższe wybieganie, a ja aktywny wypoczynek. Więc wypoczęliśmy razem na Ślęży.
W Sobótce jeździli akurat jacyś kolarzyści więc nasz bieg wystartował w centrum, później spod schroniska pobiegliśmy w prawo czarnym szlakiem dookoła aż do Tąpadła. Później wspinaczka na Ślężę, nawet całość biegiem i szybki zbieg w chłodzie.
Nogi o dziwo zachowywały się całkiem dobrze po wczorajszym najdłuższym wybieganiu jakie kiedykolwiek zrobiłem treningowo.
Kasia biegła całość bardzo dobrze, chyba dzięki świetnej elastyczności mięśni z jogi :)

Do Wałbrzycha biegiem przez las

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Powtórka wycieczki biegowej sprzed tygodnia z nieco zmodyfikowaną trasą. Zamiast skręcać do Bielawy na 32km pobiegłem dalej do Wałbrzycha. Trasa Bardo - Wałbrzych to była słuszna sugestia Wirka. Właśnie ta zmiana dała mi tego dnia motywację do ruszenia się z wyra o 5 rano w sobotę. Dodatkowa motywacja była tym bardziej potrzebna, ponieważ nikt nie zgłosił się do wspólnego porannego biegu(a specjalnie nie straszyłem zamiarami...).

Pogoda wg prognozy zapowiadała się wspaniale ok 15st i słonecznie. Na zdjęciach widać, że prognoza prognozą a życie życiem...Nawet ubrań wziąłem mniej i cały dzień biegłem tylko w podkoszulce z MGS i kurteczce z NB. Temperatura wahała się od 3 do oszałamiających 7st. C i przez kilka godzin padał deszcz.
Ogólnie wycieczka wystartowała we Wrocławiu o 6 rano PKP do Barda. Od 8 rano przez ok 8 godzin wycieczka po Górach Bardzkich i Sowich. O 16:35 był pociąg z Wałbrzycha, który dojechał do Wrocławia po 18. Długi dzień z przerwą na obiad w Schronisku Sowa w postaci zupy pomidorowej i naleśników.
Dworzec w Wałbrzychu zupełnie pusty, więc w pociągu miałem "wyżerkę" składającą się z dwóch żeli, garści migdałów i dwóch łyków wody. Jak na posiłek potreningowy trochę niezgodnie z zaleceniami...

Żdanów o poranku wyglądał prawie identycznie jak tydzień wcześniej

Tempo było spokojne i o dziwo dokładnie takie utrzymało się przez cały dzień, chociaż później już z większym wysiłkiem

Znowu spotkałem salamandrę, a nawet dwie, tym razem była jednak narowista i chciała uciec z kadru

Momentami było tajemniczo :)

Na Kalenicy(964m) małe śmietnisko i stalowa wieża widokowa

Widok z wieży niestety nie powalał...

Najwyższy punkt wycieczki Wielka Sowa 1015m. Z wchodzenia na wieżę zrezygnowałem, bo spieszyłem się na obiad do schroniska Sowa

Przed samym Wałbrzychem niespodziewane wzniesienie Przełęcz pod Borową 660m
Kolejna niespodzianka to stromo nachylone błoto, jakoś wybrnąłem

Skończyła mi się mapa papierowa i trochę miałem problemy z nawigacją tuż przed metą, ale i tutaj udało się wybrnąć

Ogólnie wycieczka bardzo udana, dystans zrobiony prawie zgodnie z planem treningowym, gdzie było napisane 50km. To już piąty tydzień z rzędu z długimi biegami w okolicach 50km(w tym dwa ok 30km). Suma tygodniowa ok 80km. Wygląda to zdecydowanie lepiej niż przygotowania rok temu do Transvulcanii kiedy robiłem masę krótkich biegów(7-10km) głównie dwa razy dziennie(jako biegi do/z pracy). Tym razem jest więcej biegów po pagórach i dłuższych, pierwsze 30+ już w grudniu jako rekonesans ZUK.
Co z tego wyjdzie będzie wiadomo 10 maja.

Ślad GPS wycieczki