Wpisy archiwalne w kategorii

Bieganie

Dystans całkowity:3914.66 km (w terenie 2294.97 km; 58.63%)
Czas w ruchu:395:51
Średnia prędkość:9.89 km/h
Maksymalna prędkość:82.69 km/h
Suma podjazdów:90890 m
Maks. tętno maksymalne:204 (104 %)
Maks. tętno średnie:168 (87 %)
Suma kalorii:212880 kcal
Liczba aktywności:211
Średnio na aktywność:18.55 km i 1h 52m
Więcej statystyk

Chudy Wawrzyniec 2013 ukończony!

Sobota, 10 sierpnia 2013 · Komentarze(7)

Umordowałem się setnie i ubawiłem po pachy. Było ciężko, aż takiego ciężko się nie spodziewałem. Do tego stopnia, że mnie nawet noga zabolała, ale już przechodzi. To pewnie dlatego, że to był szósty górski(trzeci ultra) maraton w 90 dni. Licząc od debiutu na takim dystansie 11 maja na Transvulcanii.
Chudy Wawrzyniec to bardzo fajna impreza, niezła organizacja, świetna i trudna trasa. Takich stromych podejść jeszcze nie widziałem - były fragmenty pokonywane na czworakach. Myślałem o tym już biegu rok temu, ale taki debiut tydzień po Maratonie Karkonoskim to nie był dobry pomysł(być może nadal nie jest).

Bieg wystartował o 4:35 szybkim asfaltowym odcinkiem 6km. Na szczęście nie padało, wszystko chyba wypadało się w nocy, którą mało kto przespał. Pierwsze dwie górki Rachowiec(954m) i Kikula(1119m) udało się zdobyć dosyć szybko 21.5km w 2h11. Następna padła Wielka Racza(1236m) i zaraz za punktem żywieniowym Wielka Rycerzowa(1226m) w okolicy 42km i 4h48. Później nie było już tak szybko, później było męczenie ultra.
Po drodze, spotkałem Marka Talagę, który wykręcił ostatecznie świetny czas 5h36 na trasie 50+. Długo nie rozmawialiśmy, bo moje tempo z powodu bólu nogi było niezbyt świeże...
Finisz, który miał być żwawym 10km zbiegiem do mety okazał się wycieczką towarzyską z pogaduchami z Dawidem Atanasowem. Dawida z kolei bolały stopy, więc wspierając się w bólu człapaliśmy do mety :)
Mogło być lepiej, ale i tak jestem zadowolony z 14 miejsca i tych 10h16.
Rewelacyjne zdjęcia Piotra Dymusa, tutaj pełna fotorelacja.
Ślad z garmina nie byłby sobą, gdyby był zapisany w 100%. Gdzieś tam na tych stromiznach tracił się sygnał.
Pełne wyniki 50+ i 80+.

New Balance MO80


Tym razem biegłem w New Balance MO80. Dopiero drugi bieg w tych butach. Poprzednio biegłem w nich Chojnik Maraton i trochę poturbowałem stopy. Teraz profilaktycznie założyłem skarpety i mimo, że od pierwszych kilometrów wszystko było przemoczone sprzęt i stopy wytrzymały. Generalnie but ma sporo twardszą podeszwę niż pozostałe minimusy, w sam raz na 10 godzinny bieg. Przód buta jest węższy niż np w MT1010.

Przebieżka wieczorna

Środa, 7 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie

Przebieżka po MK(pierwsza), zupełny lajt. Prawie na pewno jadę na Chudego Wawrzyńca 80+ w sobotę.

Nie ma co się już napinać.

Przebieżka wieczorna

Środa, 31 lipca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Bieganie, Zdjęcia

Szybka przebieżka żeby rozruszać nogi.

Już w sobotę o 8:30 startuje V Maraton Karkonoski. Nie byle jaki bo to Mistrzostwa Świata w długodystansowym biegu górskim zwane World Long Distance Mountain Running Challenge 2013. Na liście startowej widać już ponad 660 osób, zatem na trasie będą nieziemskie tłumy. Czy grań Karkonoszy to pomieści?

To będzie mój trzeci start w tym maratonie i zamierzam grubo przebić poprzednie czasy, tj. 5h00 z 2011(krótsza trasa) i 5h33 z 2012...

Czy po biegu KBL na 108km superkompensacja powinna przyjść dwa tygodnie później w sam raz na maraton 44km? Zobaczymy :)

Przebieżka z Kasią

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Bieganie, Zdjęcia
Uczestnicy

Krótki bieg regeneracyjny po KBL, trochę późno bo to już 4 dzień po. Był za to rower 3 dni z rzędu. Cały czas czuję lekki ból w okolicy przywodziciela(a może to krawiecki?).

Zdjęcie zrobione przed startem Kasi w Złotym półmaratonie w Lądku Zdroju. Zdjęcie jest na serwerze bikestats dodane w nowym edytorze HTML, który jest od kilku tygodni intensywnie testowany. Niedługo uruchomienie, razem z kilkoma innymi ciekawymi funkcjami.

KBL Kudowa - Bardo - Lądek 106km

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(6)

Czego można oczekiwać od swojej pierwszej setki, szczególnie że niedługo po pierwszej osiemdziesiątce na Transvulcanii? Jak na ultra-leszcza przystało chciałem po prostu zobaczyć co jest dalej - we własnym tempie i w pięknych okolicznościach przyrody.

Tak się złożyło, że na starcie o godz. 20 w Kudowie Zdrój mało kto chciał się ustawić przy taśmie. Stał tam już Krystian Ogły, którego poznałem na La Palmie, stanąłem więc i ja, żeby było raźniej. Miejsce startu poznaliśmy z Kasią bardzo dobrze dwa lata temu na Biegu Homolan 10km.

Od początku ruszyliśmy z Krystianem szybko na przełaj przez park do góry, wzdłuż wyznaczonej taśmami trasy. Dziwne, bo już po kilkudziesięciu metrach rozglądaliśmy się za taśmami, nie można było po prostu za kimś biec. Od razu stromo do góry schodami i tempo spore, jak w Biegu na Ślężę.

Na dzień dobry dostaliśmy 8km i +450m podbiegu na Błędne Skały przy pięknym zachodzącym słońcu. Przez pierwsze parę km biegł z nami jakiś pies, właściciela zostawił w Kudowie...Oczywiście było też kilku zawodników, w sumie ok 4-5 osób w czołówce.

Krystian narzucił rześkie tempo, a przede mną pojawił się jeszcze Zygmunt Brożek, który na stromym podbiegu próbował nawet odebrać prowadzenie Krystianowi. Starałem się nie ścigać na tym etapie. Błędne Skały po 51min na trzeciej pozycji, przede mną Krystian ok 1min i Zygmunt kilkanaście sekund, którego wyprzedziłem na stromym zbiegu, który właśnie się zaczął.

Przed samą Pasterką duża polana, dookoła lasy, w górze widoczny już Szczeliniec i prawie ciemność tuż po zachodzie słońca.


W Pasterce pętla dookoła wiaty z punktem żywieniowym, gdzie minąłem Krystiana mającego kilkanaście sekund przewagi. Z punktu nic nie zabrałem, bo następny był już na Szczelińcu po ok 3km. Na podejściu doszedł mnie Sebastian Kubacki. Ściemniło się i zapaliłem czołówkę. Na Szczelińcu 1:51 i 17km. Po zbiegu ze Szczelińca i 20km w nogach był 8km płaski dosyć odcinek na którym kiepsko mi się biegło i zeszło aż 50min, byłem trzeci. W końcu zaczął się zbieg do punktu w Ścinawce. Po drodze minąłem wymęczonego Wirka będącego na trasie B7S już 29godz. Twierdził że Krystian jest daleko z przodu, kolejni spotkani zawodnicy mówili, że dokładnie 17min! Kosmos, gdzie zgubiłem te minuty?, a gdzie jest Sebastian?

W tym samym czasie Danek zdalnie smsami zagrzewał mnie do boju, przesyłał spóźnione o godzinę międzyczasy("2min straty!"), kazał utrzymać tempo i zatracić się w biegu niczym Tarahumara.

Na punkcie w Ścinawce(38km, 3:58) okazało się, że jestem drugi, a w zasadzie pierwszy, bo Krystian rezygnuje z powodu świeżej kontuzji, której nie chce pogłębiać przed UTMB, a Sebastian gdzieś się zgubił w ciemnościach. Oczywiście namawianie Krystiana, żeby biegł, bo nie mam kogo gonić na nic się zdało. W tym momencie przybiegła zguba - Sebastian. Pobiegliśmy dalej parę km lekko pod górę.

Okazało się, że Sebastian zrobił w tym roku Rzeźnika 80km i też pierwszy raz biegnie setkę! Przebiegliśmy też Maraton Gór Stołowych dwa tygodnie wcześniej. I teraz biegliśmy na pierwszym miejscu w KBL - nieprawdopodobne...

Wyraziłem obawę, że na pewno tuż za nami są jakieś charty o których nic nie wiemy. Sebastian stwierdził, że teraz już nas nikt raczej nie dogoni. Nie było to dla mnie takie oczywiste, to był dopiero 40km. Wspólny bieg nie był dla mnie komfortowy, to nie było moje tempo. Zaczęliśmy podchodzić pod Kościelec(586m) przed Słupcem. Strome wzniesienie trochę złagodniało i zacząłem biec, Sebastian za mną nadal maszerował.

To był ostatni raz kiedy się widzieliśmy. To był ostatni raz kiedy widziałem kogokolwiek z KBL. Przede mną było 65km samotnego biegu przez góry i lasy - ponad 8 godzin...

Na tym można by skończyć opis wyścigu KBL i zacząć opis Biegu 7 Szczytów(235km). Spotykałem wielu zawodników maszerujących, zataczających się, śpiących zawiniętych w folie NRC. Jeden zrobił spore wrażenie, jako jedyny biegł drogą pod niewielkie wzniesienie. Dogoniłem go i minąłem, ale różnica prędkości nie była wielka. Można powiedzieć, że jego widok zmotywował mnie.

Do Barda na 70km było na prawdę przyjemnie. Na tamtym punkcie spędziłem najwięcej czasu, chyba z 6 minut. Pod wiatą leżało sporo ciał pozawijanych w śpiwory. To długodystansowcy z B7S. Napełniłem bidony, zjadłem arbuzy, wypiłem wcześniej przygotowany izotonik z przepaku. Wystawiłem też na widok publiczny moje gołe brudne stopy i posypałem profilaktycznie jakimś proszkiem z Dehatlonu.

Zaraz za punktem było do pokonania +300m bardzo stromej drogi krzyżowej, zaczynało świtać, więc podziwiałem malowidła na drewnianych tablicach. Przede mną było drugie pół pasma Gór Bardzkich aż do Przełęczy Kłodzkiej i kolejnego punktu na 85km 10h15 (wg mapy błędnie 78km). Tutaj już kryzys mentalny walił do bram. Danek od rana słał smsy i kazał trzymać tempo! Dodatkowo dystans z zegarka nie zgadzał się z mapami. Wyglądało na to, że z każdym kolejnym punktem kontrolnym imprezie przybywało 4-5km do początkowych 103km. Jednak jeszcze humor dopisywał, dolałem 1.5L wody, zgarnąłem kilka kawałków arbuza i wygłupiałem się do zdjęć.

Oczywiście na punkcie nikt nie wiedział co się dzieje za mną i ile mam przewagi do tego, który mnie goni. Bo, że mnie goni byłem niemal pewien! Chociaż momentami biegnąc samemu w ciemnym lesie miałem wrażenie, że albo ja się pogubiłem, albo cała reszta. Było to po prostu nieprawdopodobne, że przez tyle godzin nie doganiają mnie ci, którzy wygrali ze mną na MGS. Trasy byłem jednak pewien, bo czerwonych tasiemek nie odstępowałem na więcej niż 50m, tak często się pojawiały.

Zbiegłem wreszcie do ostatniego punktu, gdzie dowiedziałem się, że do mety leciutko 7km asfaltem w dół...Aż poprosiłem o mapę i okazało się, że wcale nie. Jeszcze 12km przez góry i lasy...Ok wszyscy mają taką samą przygodę.

Męczyłem się przez ten odcinek niemiłosiernie i zmuszałem do biegu na lekko nachylonych stokach. Parę km przed metą dostałem jeszcze ponaglającego smsa od Olgi "śpiesz się bo cię goni!". Zdziwiłem się, bo nie mogła tego wiedzieć, wyniki z punktów pojawiały się na necie ze sporym opóźnieniem. Dało mi to jednak sporego kopa i czasami na prawdę nerwowo oglądałem się za siebie. Tak jakbym przeczuwał, że ktoś się czai.

Ostatni zbieg do mety to już rześkie tempo w porównaniu ze średnią z ostatnich 50km. Pierwsze 50km zrobiłem w 5h24, ostatnie 50km w 6h50. Zdecydowanie za duża różnica. Wydaje mi się, że początek poszedł zbyt szybko, dałem się ponieść i końcówka szła bardzo ciężko.

W każdym razie na metę wbiegłem w podskokach po ostatnich schodkach i lekko jakby niedowierzając, że udało mi się biec na pierwszym miejscu od 40 kilometra.

Dzięki wszystkim za kibicowanie w tym szczególnie dla Danka i Olgi za mocne mentalne wsparcie smsowe.


Na mecie z Robertem Korabem, który był tym ścigającym i którego ani razu nie spotkałem na trasie. Stracił do mnie niecałe 6min!

Mimo biegania przez całą noc dzień był jeszcze długi. Przejąłem Bagirę i kibicowałem Kasi na Złotym Półmaratonie.


Pełne wyniki KBL i B7S
Zdjęcia za zgodą Piotra Dymusa
Foto na mecie Maciej Sokołowski(DFBG.pl)
Relacja ze zdjęciami: http://www.salomonrunning.com/pl/blog/swieto-biegowe-w-ladku-zdroju.html
Relacja Michała z B7S 235km http://www.ultrarunning.pl/237-obietnic-kundla-bieg-7-szczytow/
Wideo relacja: http://www.youtube.com/watch?v=IP2cplfsfig
Reportaż TV Kłodzka: https://vimeo.com/70942433
Trasa z GPS http://connect.garmin.com/activity/346186444


Truchtacze Ślężańskie

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy

Prawie szybka zbiórka i już byliśmy pod Ślężą w składzie Kasia, Danek, Błażej. Wbieg na górę od stadionu i później gdzieś tam dookoła niebieskim szlakiem. Lekki trening upłynął pod znakiem planowania strategii na najbliższe biegi KBL, Złoty półmaraton, Maraton Karkonoski i ElbrusRace. Nazbierało się tego na najbliższe dwa miesiące.

Dłuższe wybieganie

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy

Banana, spinach, strawberry smoothie

Banana, spinach, strawberry smoothie


Luźny bieg z Kasią.

Odrobiliśmy niedzielne długie wybieganie w poniedziałek.

Piątka przyzwoitości, rozruch

Poniedziałek, 8 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie

Drugi dzień po MSG czuję jeszcze lekko zmęczone uda, ale w rześkim biegu jakoś to nie przeszkadza. Nawet wyszło małe BNP zaczęte 4:45 skończone 4:10.

Maraton Gór Stołowych

Sobota, 6 lipca 2013 · Komentarze(5)

Świetna impreza, bardzo dobrze się biegło(ale nie idealnie), pogoda dopisała, maraton mogę zaliczyć do udanych.

W telegraficznym skrócie:

  • zacząłem dosyć szybko, na tyle, że przez ok 1 minutę widziałem Marcina Świerca
  • po pierwszych 6km w 30min czułem się jakbym biegł na Ślężę , dogoniłem też Krystiana
  • przez kolejne 30km biegłem w okolicy 20 miejsca
  • tempo jak na mnie było rześkie i praktycznie wszytko biegłem oprócz kilku krótkich odcinków
  • do 38km wszystko przebiegało idealnie, na bufetach uzupełniałem bidon i jadłem kawałek arbuza, przy okazji w Pasterce na 28km pozbyłem się koszulki bo wyszło słońce
  • na 38km przy terenie wojskowym dogonił mnie Krystian, zatrzymałem się na odsik i w tym momencie poczułem głód(!)
  • Krystian narzucił tempo, a mnie skończyły się bananowe żele i zostało tylko parę łyków wody
  • tuż przed Błędnymi Skałami wyprzedziła mnie Magda Łączak, dopiero przy bufecie na skałach we trójkę napełnialiśmy bidony. Magda z Krystianem wybiegli pierwsi
  • jedynym dla mnie ratunkiem na bufecie był cukier w różowym izotoniku, niestety napój był bardziej różowy niż słodki...
  • po ok 20min bidon znowu był pusty a uciekająca dwójka znikła mi z oczu
  • na podmokłym terenie przed Karłowem zostawiłem w błocie but, musiałem się wrócić parę metrów...
  • na asfalcie w Karłowie leniwy męczący trucht i łapczywe przyglądanie się bidonom w przejeżdżających rowerach...
  • na deptaku przed schodami minął mnie jeden zawodnik
  • 50m przed schodami musiałem już maszerować, do mety zostało 750m i zaczęła się moja najdłużej trwająca część maratonu!
  • po pierwszych kilku stopniach(z 665!) poczułem się jakby mi ktoś wyciągnął wtyczkę z prądu...
  • schodzący z góry Jarek Gniewek krzyczał "ból nie istnieje!", niestety to nie była kwestia bólu, kilka razy zwieszałem się na poręczach i ciężko łapałem powietrze
  • w końcu ostatnie 200m truchtu i meta, ostatecznie zająłem 23 miejsce dając się wyprzedzić na schodach 4 osobom...

Mina typu "daleko jeszcze?!"

Mimo niezbyt udanego finiszu bieg uważam za udany, chociaż liczyłem na złamanie 5 godzin. Takie założenie opierałem na dystansie 46km, a okazuje się że sporo zegarków pokazało ok 48km.

Co ciekawe myślę, że MSG jest szybszy niż Maraton Chojnik gdzie miałem 5h 3min i 44.5km.

Problemy energetyczne i (niedo)żywieniowe zamierzam poprawić na nadchodzącym KBL.

Foto z trasy: Robert Zabel

Więcej zdjęć z imprezy

Buty startowe MT1010 rozm. 45

Truchcik po dzielnicy

Wtorek, 2 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Uczestnicy
Truchcik po mieście, tak zwane zwolnienie tempa przed Maratonem Gór Stołowych.
Parę km z rachwalem - tam gdzie najwolniej!