Śnieg, lód i woda na trasie do roboty dały się we znaki już po 300 metrach od wyjścia z domu. Dokładnie obok psiego fryzjera na ul.Świeradowskiej. Przy prędkości 3km/h było małe bęc na glebę.
Jazda w takich warunkach, to chyba jak chodzenie po linie. O dziwno reszta trasy bez niespodzianek, chociaż jazda baardzo zachowawcza.
Aha, to było jakiś czas temu a dokładnie 12 dni temu :)
Dojazd do pracy całkiem w porządku, jednak powrót po błocie pośniegowym. A pod pracą z roweru odpadło kilo śniegu. Napęd chyba tego nie przeżyje, łańcuch codziennie woła o smarowanie i czyszczenie. Nie ma lekko. A te bolące cztery litery to przez za długie rozstanie z Piranią.
Macie jakieś patenty na łatwe i szybkie czyszczenie z tego śniegu?
Rześki ranek we Wrocłwiu. Dojazd do pracy i z pracy oczywiście bardzo wygodny na rowerze, śnieg nie chlapie tak jak woda podczas deszczu, więc przejeżdża się dosyć czysto :)
Po nieprzespanej nocy spędzonej na kodowaniu i uruchamianiu nowego bikestats musiałem ruszyć do "prawdziwej" pracy...
Czyli z ciągu pracy nad bs musiałem się wyrwać i zacząć robić coś zupełnie innego. Nie było łatwo, bo jeszcze robię support bikestats, więc na sporo maili zdążyłem odpisać i poudzielać się na forum;)
Po dosyć długim chorowaniu jechało się na mrozie bardzo fajnie tym bardziej że o godz 12 było słonecznie i bardzo przyjemnie :)
Po Mini Nocnej Masakrze rower nadawał się tylko do mycia. W niedzielę po wyspaniu się ruszyłem na poszukiwanie myjni. W pobliżu ul. Armii Krajowej i Bardzkiej gdzie teraz mieszkam jest stacja Jet z myjnią o jakiej myślę...tyle że nieczynną. Czekała mnie zatem wyprawa na ul. Legnicką, gdzie do tej pory myłem rower, przelicznik 1min wody pod ciśnieniem(z pianą) = 1zł.
Mini Nocna Masakra 2008 zaliczona W sobotni wieczór wybraliśmy się silną ekipą bikestats na rowerową jazdę na orientację w Kotowicach. W skład drużyny wchodzili: Asica, Młynarz, Kosma, Iskierka, Galen, Darek, Hose, WrocNam oraz ja. autor zdjęcia: WrocNam (w żółtym mundurku ;) Byliśmy najliczniejszą drużyną, co można zobaczyć w wynikach masakry. Nie będę się zbytnio rozpisywał o naszej trasie i przygodach, o tym można poczytać u Młynarza a zdjęcia i dalszy opis zamieścił WrocNam.
Wystartowaliśmy o godz. 18, żeby następne prawie 6 godzin spędzić na trasie. Jazda w tak dużej grupie to dodatkowe wrażenia na trasie - lampki, czołówki, odblaski dawały niesamowite efekty. Trasę pokonywaliśmy w tempie rekreacyjno średnio szybkim z akcentami, przy okazji można było pogadać i porozglądać się w mroku:) Już nie długo będzie kolejna taka zimowa impreza organizowana przez Artemis i Marcina Drewniaka. Mam nadzieję, że wystartujemy w podobnej grupie:)
Impreza była bardzo dobrze zorganizowana. Tym razem frekwencja była kilka razy większa niż rok temu - wystartowało ponad 140 osób.
Zaliczyliśmy wszystkie 10 punktów rowerowych i przejechaliśmy ok 50km, a razem z dojazdem z Wrocławia 100km - niektórzy sporo ponad 100km. W domu byłem o godz. 3 rano w niedzielę.
Od początku września jeżdżę z nową przerzutką, czyli "już" ok 300km. Jak na razie wszystko działa OK. Niestety jeszcze na star(t)ych manetkach Deore. W porównaniu do przerzutki Deore jest spora różnica w precyzji działania. Na razie nie było okazji pojeździć w ekstremalnym błocie, ale to się zmieni bo jesień idzie. Tak na prawdę to dopiero maratony "zmuszają" do kręcenia w błocie bez opamiętania:) Na pierwszy rzut oka widać że zmieniło się prowadzenie linki podobne do tego, które od kilku lat stosuje SRAM. Do tej pory to było chyba najbardziej narażone na działanie błota i wilgoci miejsce.