Rundka na wyspę Opatowicką i z powrotem. Dzisiaj pożegnaliśmy z naszej stajni rowerowej Latającego Holendra. Za wiele na nim nie pojeździliśmy. Rama była jednak za duża dla Kasi, a dla mnie jednak za delikatny ten rower był.
Ledwo człowiek wybierze się do pracy o poranku i już mu kłody...samochody rzucają pod koła.
Ten zawodnik był pierwszy
Nie minęła minuta, gdy podjechał następny. Miałem już palec na spuście, więc tylko zapraszająco pokazałem kierowcy, gdzie ma parkować i zrobiłem swoje:
Wytrzymał w tym miejscu około pół minuty. Zrobiłem mu jeszcze parę fotek. Zapytał mnie "Chcesz wpier.ol ?!" Nie zdążyłem odpowiedzieć, trzasnął drzwiami i odjechał. I bardzo dobrze.
Tylko 13 minut na drodze do pracy, a ile emocji :) Tym optymistycznym akcentem zaczął się piątek.
Wyruszyłem w poszukiwaniu śruby do wspornika kierownicy do naszego holendra. Holender został sprzedany dosyć tanio na alledrogo. Poszukiwanie śrubki w piątkowe popołudnie nie było łatwe. Należało wyszukać sklep zabytkowy. Na Dubois śrubki nie było. Na jednym końcu Bolesława Prusa też nie było. Na drugim końcu Bolesława Prusa znalazł się zabytkowy sklepiko-warsztat
Pojedynczej śruby nie udało się kupić, więc...kupiłem cały wspornik za 14zł.
I tak oto dotarłem do zakładu, który wydawałoby się już nie powinien istnieć. W środku wyglądał, jak zakład przetwórstwa metali mniej szlachetnych. Gdy wszedłem pan mechanik właśnie kucał na podłodze i tłukł coś młotkiem. Żeby z nim zamienić słowo też musiałem kucnąć.
Jest to drugi tego typu zakład naprawczy na jaki natknąłem się we Wrocławiu. Pierwszy niemal identyczny jest na ul. Grabiszyńskiej. Na witrynie jest zabytkowa drewniana narta. W środku naprawiane są rowery.
Właśnie pakuję rzeczy i za dwie godziny jadę przy pomocy PKP do Międzyzdrojów. Poczekam tam na plaży dwie godziny i spotkam się z ekipą Wyprawy Dookoła Polski.
Razem będziemy pedalić wzdłuż zachodniej granicy, najpierw do Szczecina, później w stronę Jasienia, gdzie będzie finisz wyprawy.
Dzisiaj okazało się, że moja rola podczas jutrzejszego spotkania będzie dosyć istotna wiozę bowiem okładziny hamulców hydraulicznych Hayes Sole dla Asi Kto by pomyślał, ale jednak jeden komplet nie jest w stanie wytrzymać takich dystansów W każdym razie dzisiaj Asia miała przygodę z hamowaniem butami SPD, spod których ponoć iskry leciały.
W między czasie na trasie wyprawy przewinęło się około 10 innych rowerzystek i rowerzystów, którzy jechali z ekipą przez kilka dni. Jutro ja będę miał przyjemność dołączyć i za kilka dni dotrzeć do mety wyprawy na ok 3800 kilometrze.
Przebieg wyprawy można cały czas śledzić na blipie dookolapolski oraz oglądać zdjęcia przesyłane na żywo z wyprawy dookolapolskifoto. Od jutra do finiszu będzie też można śledzić przesyłane przeze mnie zdjęcia i teksty tutaj blas.blip.pl
Pojechałem do pracy piranią, a wróciłem plażowcem z piranią na sztywnym holu:)
Po prostu plażowiec został w siedzibie WIRu po ostatniej imprezce obok Rynku(po alkoholu nie pedalimy). A czym pojechać po rower? Rowerem!
Do samochodu ta kolubryna i tak by nie weszła, a na poszukiwanie przystanków tramwajowych nie miałem czasu. I w ten sposób sunąłem przez pół Wrocławia tempem ślimaczym, trzymając na ręcznym wysięgniku piranię.
Pojechałem zmierzyć trasę niedzielnego biegu po wałach wrocławskich (turdewały biegowe). Okazało się, że faktycznie pętelka ma 9,7km czyli w sumie będzie 19,4km. Pod warunkiem, że obwód koła w rowerze ustawiony na 2035mm się zgadza(muszę zrobić kolejny pomiar:)
Kończyłem pomiar pętli, gdy przy kładce Zwierzynieckiej dogonił mnie legendarny Czesiek! Jak ktoś nie zna Cześka, to właśnie się dowiedział, że Czesiek natrzaskał zyliony kilometrów, zdjęć i opisów przez bite 3 lata jego relacji w bikestats. Wrocław i okolice zostały wywrócone na lewą stronę i obfotografowane przez Cześka bardzo dokładnie, co można podziwiać na blogu rowerowym. Jak ktoś szuka tras rowerowych wokół Wrocławia to już wie, gdzie je znaleźć.