Bardzo ciekawą wycieczkę miałem, z przygodami. Zaliczyłem nawet(świadomie) granicę-taboret między Breslau a Breną(czy co tam wyryli).
W trakcie awarii w okolicach wyspy Opatowickiej miałem takie widoczki:
Wcześniej gdzieś w Trestnie było ciepło i słonecznie:)
W drodze do domu mała przygoda z dziurawą oponą. W sumie przejechała około
3500km w tym cały sezon maratonów, czyli 9 wyścigów + treningi. Całe szczęście nie trzasnęła na mini masakrze w tamtym tygodniu...
Dziurwa w dętce zrobiła się z takim hukiem, że okoliczne psy i ich właściciele
podkulili ogony. Obok trzy łatki już naklejone na dziurę. Są to przeźroczyste łatki bezklejowe kultowej(!) firmy
Park Tool. Zakupiłem na test, i proszę miały szansę się sprawdzić na dystansie 2km. Miałem też tradycyjne łatki, ale niestety klej w tubce wysechł;/ Dętki nie miałem i całe szczęście bo niepotrzebnie by się dziurawiła...
Oto gotowy do jazdy zmontowany zestaw. Jak się potem okazało łatki Park Toola nie pomogły. Zestaw wytrzymał 2 kilometry i to jadąc na stojąco.
W okolicach Zoo balonik pękł znowu... Szkoda było marnować fajne łatki dlatego zastosowałem
metodę DjWiro, czyli jazda na obręczy ubranej we flaki dętki i opony(a dziwiłem się czy tak się da - sorry Wiro;)). W ten sposób przemierzyłem na stojąco pół Wrocławia, czyli jakieś 7-8km. Obręcz wydaje się
OK.
Dzisiaj rano wypucowałem rower...przed wycieczką...i na co mi to było?