Nudna pobudka o 6 rano, nudne śniadanie i wyjazd o 7. Nudny dojazd asfaltem do parku. Potem zwiedzanie nudnego rezerwatu przyrody z betonowymi chodnikami.
Normalnie wiało nudą cały poranek.
Dzisiaj udało się wyjść z domu o 7 rano. Po szybkim przejeździe przez Wetlands Park dotarłem do jeziora Las Vegas. Wokoło same willowe apartamenty, pola golfowe i łodzie na jeziorze, wille, pola i łodzie, itd. Nic ciekawego.
Po krótkim odpoczynku ruszyłem z powrotem przez szutry i pisaki.
Potem jeszcze 13 km przez miasto i ok. 10:30 byłem już w domu.
Złapanie na pustyni kapcia może skończyć się źle, chyba że uda się znaleźć schronienie ;-)
Tym razem wziąłem aparat i wyszedłem z domu 3 godziny wcześniej niż do
Wetlands park poprzednio, czyli o 7:20.
Po 13 km asfaltu dotarłem do parku. Jakaś pani właśnie wracała ze "spaceru" z psem. Oczywiście przyjechała na spacer samochodem. Na kompletnym odludziu posprzątała po psie, po czym wsiadła do samochodu i odjechała.
Po drodze spotkałem jeszcze grupkę 50-latków bawiących się zdalnie sterowanymi samolotami.
Nie udało się dzisiaj dojechać do końca parku, bo znowu złapałem podwójnego kapcia. Słońce było prawie w zenicie, a krzaki dookoła bardzo niskie.
Na szczęście w pagórku z którego robiłem zdjęcia była dość głęboka dziura. Ktoś pewnie kiedyś czegoś szukał. Tam właśnie schowałem się przed żarem i zakleiłem dętkę.
Ulica Tropicana ma około 20 km długości. Nigdzie nie zakręca i można by na niej kalibrować poziomice. Żeby dotrzeć na miejsce zwane Tropicana & Decatur musiałem przejechać tylko 8 km.
Duża piaskownica ma wymiary ok 800m x 800m. Sądząc po śladach jedno i dwuśladów bawią się tu duże dzieci. Zabawki to rowery do dualu, motocykle i quady.
Inne ślady wskazują, że miejsce jest odwiedzane przez lokalny element.
Dojechałem tu ok. 7 wieczorem, więc było pusto. Zrobiłem parę rundek i parę zdjęć. Gdy już miałem odjeżdżać okazało się, że w przednim kole nie ma powietrza.
Były za to dwa śmieszne kolce. Dziury udało się załatać nieśmiertelnymi TipTopami.
Właśnie się okazało, że nie ma powietrza w obydwu kołach.
Na razie w tylnym naliczyłem 7 małych kolcy...
A propos, w sklepach widziałem tylko dętki wypełnione jakimś silikonem.
50 centów Dzisiaj pojechałem do znajomych, jak sie pozniej okazało na pokera. Dość szybko przegrałem 50 centów pożyczone od Młodego. Nie było to złe, bo w ten sposób oddałem dług, który prawie w całości trafił do właściciela. Potem stłukłem butem rowerowym jedną z niewielu szklanek gospodarzy i wróciłem do domu...
Vegas pod względem wielkości to nie Warszawa, ale dotarcie rowerem do jakiegoś punku poza miastem może być niewykonalne ze względu na bardzo wysokie temperatury. Wyszedłem z domu o 10 rano. Ok. 4 godzin za późno.
Przejechałem 15km do miejsca, w którym mogłem zobaczyć rzeczkę/kanał z rakami i rybkami, trochę krzaków i szutrowe czerwone ścieżki. Nadawało się to co najwyżej na spacer z psem. Pętelka ok 2-3 km.
Pojechałem więc dalej.
Już wtedy miałem dość temperatury i zabawy w wycieczki.
Przede mną była ciekawa ścieżka, ale znak mówił, że jestem w zasięgu strzałów ze strzelnicy. Nie zaryzykowałem. Pojechałem na pobliski stadion zobaczyć jak Meksykanie grają w baseball.
Przez te 20km wlałem w siebie 3 litry wody. W drodze powrotnej kolejny litr i to było wciąż za mało. Powrót o godz. 14, jakieś 4 godzin za późno.
Tutaj na niedzielną przejażdżkę trzeba wyjść z domu ok 6 rano. Temperatury podobno są dużo niższe. Sprawdzę następnym razem.
Zdjęć brak, ponieważ zabrałem ze sobą aparat bez żadnej z dwóch kart pamięci...