Listopad czas zacząć. Wybrałem się parę minut po 16. Ledwo dojechałem do Jazu Bartoszowickiego i już było ciemno. Plan był żeby odwiedzić Gajków i Jeszkowice, sprawdzić jak się ma ruda tablica. Niedojechałem.
Zbierałem się cały dzień do wyjścia na rower i w końcu w okolicy godziny 18 i zera stopni Celsjusza udało się. Weny nie starczyło na szukanie innej trasy dlatego pojechałem standardowymi turdewałami. Po drodze minąłem Most Bartoszowicki.
Mrożącą krew w żyłach historię wysłał jeden z rowerzystów do oficera rowerowego we Wrocławiu - Daniela Chojnackiego. Dzięki tej interwencji są nowe oznakowania na drodze rowerowej przy ul. Niskie Łąki Całą relację można przeczytać tutaj.
W skrócie Ośrodek Szkolenia Motoryzacyjnego na Niskich Łąkach szkolił kursantów, jak wymuszać pierwszeństwo na rowerzystach kpiąc przy tym z niedostatecznego oznakowania. Czy teraz to się zmieni? Mentalności tych instruktorów pewnie nie...
Treningowo w tę i z powrotem, po mokrym Wrocławiu. Najwyższy czas na odkurzenie ledów i ładowanie baterii. Po przestawieniu czasu jest już prawie ciemno jak się wychodzi z roboty.
Wrocław reklamuje się na Dolnym Śląsku za pomocą plakatów z rowerem. Z całego plakatu najlepiej wypada właśnie rower. Szkoda, że prezydent chętnie pozuje z rowerem, a niechętnie przyczynia się do poprawy poruszania się rowerem we Wrocławiu. Dwa lata temu wyręczaliśmy miasto w budowie dróg dla rowerów. Teraz prezydent wykorzystuje rower do autopromocji.
Klimat na plakacie przypomina jakąś wizytę gospodarską sprzed lat. No i ten uniesiony palec...