Po 10 latach biegania w górach, w roku 2021, miałem najlepszą formę i wyniki podczas zawodów. Trzy ultramaratony plus maraton zrobione w dwa miesiące na prędkościach, jakich nigdy nie osiągałem. Zrobić progres w kolejnym roku, albo chociaż powtórzyć wyniki miało być bardzo trudno. Tym bardziej, że biegowo robię to samo czyli marne 60 km na tydzień. Coś jak początkujący maratończyk.
Ultra Chojnik będący moim głównym celem tego roku wymagał efektywnego wykorzystania tych 60 kilometrów. Ostatnio setkę biegłem 4 lata temu też na Chojniku. Wtedy na nieco trudniejszej trasie miałem czas 13h26m. Teraz miałem ochotę zdecydowanie poprawić ten wynik. Znany serwis
RMT ocenił moją formę na 13h32m. Wiedziałem, że mnie nie docenia. Jako plan A w zegarku ustawiłem realny cel 12h50m. Okazuje się, że warto mieć w głowie bardziej ambitne cele typu A* i A**, bo wszystko się może zdarzyć.
Kilka godzin przed startem: ja(3), Michał Jurek(1), Marcin Durkowski(2). Foto: Karolina Krawczyk.
Jak się okazało plany wzięły w łeb. Zegarek od pierwszego kilometra co kilometr pikał: dużo za szybko, nadal za szybko, trochę za szybko, o wiele za szybko i tak dalej aż do mety. Pokazywał na ekranie, że biegnę 30, 35, 40, 45 minut szybciej od celu. Biegłem w towarzystwie dużo szybszych zawodników, co mogło oznaczać, że faktycznie jest za szybko. Marcin Durkowski poszedł takim ogniem, że widzieliśmy się na pierwszym kilometrze, a potem dopiero na mecie. Michał Jurek wg mnie truchtał przez 50 km tak, jakby był chory. Szymon Wolek nadawał naszej grupie pościgowej tempo, aczkolwiek było to tempo mało wyścigowe. Przynajmniej tak mi się wydawało. Moim zadaniem było ich nie wyprzedzać skoro już wiedziałem, że biegnę za szybko. Na pięknym technicznym nocnym zbiegu gdzieś na 35 km nie mogłem się powstrzymać i wyprzedziłem, potem na grzbiecie jeszcze się oddaliłem na parę minut.
Może to jest za szybko i biegnę tempem na dystans 70 czy 80, a nie 100 km? Biegło się jednak świetnie, bez szarżowania, pogoda była idealna, zimno, na górze wiatr. Biegliśmy tak we trzech doganiając się, wyprzedzając i przy każdym spotkaniu pytając "Ile minut do Marcina?", "Marcin podobno 5 min z przodu", "Dzieci mówią, że 10 min do Marcina" i tak dalej.
Michał jednak nie był chory... Na 70 km zaczął mi odjeżdżać i na mecie miał już 20 min przewagi. Po drodze jeszcze łyknął Marcina i ustawił się na podium jak na zdjęciu. Prorocze zdjęcie zrobiła Karolina Krawczyk kilka godzin przed startem. Szymon też się oddalił i teraz moim celem było uratowanie pudła. Na 80 km wyprzedziłem go i dowiozłem 3 miejsce do mety z rekordowym dla mnie czasem 12h02m. Obawy przed pościgiem miałem do samego końca. Dobrze pamiętałem, jak 5 lat temu 2 km przed metą pod samym Chojnikiem Sebastian Borowczyk odebrał mi pierwsze miejsce.
Zdjęcia: Jacek Deneka
Ultra Lovers i
Karolina Krawczyk Fotografia.
Zapraszam na
Chojnik Rudawy Festiwal Biegowy