Bikemaraton Kraków
Udało się przejchać traskę najdłuższą dość przyzwoitym tempem co nie było takie oczywiste na starcie.
Razem z Asią marudziliśmy że nie chce nam się jechaaaać. Przyczyną takiego nastawienia był tragiczny dojazd do Krakowa.
Dokładnie mieliśmy pociąg z Wrocławia o godz. 0228 w dniu startu. Asia cośtam spała wcześniej, mnie się nie udało. W nocy przed dostarczyłem naklejki BS Młynarzowi, który jechał na BikeOrient.
Potem spotkałem się z Pointem i Konradem na wrocławskim rynku. W efekcie cały sen to drzemki w pociągowym korytarzu i kiepskie morale na starcie.
Później było już tylko lepiej(do czasu). Bardzo fajne pierwsze 30km.
W skrócie:
przed wjazdem na drugą rundę przegapiłem skręt do lasu. Przede mną podobnie zrobiło kilka osób, za mną tak samo. W efekcie nadrobione kilkaset metrów. Tu zaczął się objawiać brak koncentracji po niewyspaniu.
Po kilku kilometrach był wjazd na giga. (Nie)stety pędziłem wtedy w dość szybkim pociągu i tym razem przegapiłem skręt. Napis giga był wyraźny tylko strzałki nie zauważyłem i pojechałem w lewo zamiast w prawo. Pociąg pędził, a ja razem z nim. Dopiero po 2km zobaczyłem napis "meta ->". W tył zwrot i z powrotem do rozjazdu...morale spadło do 0, wściekły pod prąd wracałem na właściwą trasę.
Przez następne 20km sporo męczarni(za dużo zjadłem na bufecie).
Za to ostatnie 20km jechało mi się fajnym tępem. Wyprzedziłem sporo osób, ale ci którzy uciekli po mojej zgubie byli już nie do dogonienia.
Km w terenie na oko - było sporo asfaltów.
Oczywiście było świetnie!
Startowało ponad 1300 osób!
Ale się rozpisałem;p